poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 14.

Wybiła północ.
Do pobliskiego klubu, z którego wyprowadzano pierwszych całkowicie pijanych mężczyzn, próbowały się wedrzeć kolejne nieletnie osoby. Na jednej z domówek w okolicy skończył się szczególny biały proszek, a bar tuż za rogiem był zatłoczony. Zdesperowani narkomani szukali swoich wybawicieli, a pozostali topili wszelkie smutki w alkoholu.
Zayn Malik jednak tej nocy był czysty. Czuł głód, kiedy w małym pomieszczeniu pojawiał się jakikolwiek dym, ale idealnie potrafił udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W końcu czego nie robi się dla miłości, prawda? Perrie Edwards czuła się jak nowo narodzona po powrocie z trasy. Była tak szczęśliwa spotkaniem ze swoim chłopakiem, że nie zauważyła w nim żadnej zmiany. Ta dwójka dogadywała się świetnie i uwielbiała spędzać razem czas. Byli w sobie całkowicie zakochani. Jednak byli przy tym również zaślepieni. Widywali się tak rzadko, że starali się zauważać w sobie tylko te dobre rzeczy. Nie marnowali czasu na "drobne" kłopoty typu głód, czy strach spowodowany spóźnioną miesiączką.
Ale skoro już mówimy o ślepocie...
Louis i Melanie po wymienieniu paru uprzejmości i krótkiej rozmowie o tym "co u nich", która skończyła się raczej jednosłowną odpowiedzią siedzieli pogrążeni w ciszy, w stosownej odległości jedynie zerkając na siebie, co chwilę.
Gdzie się podziała determinacja i odwaga Tomlinsona?
Kiedy Carter zgubiła swój cięty język?
Nikt w całym swoim życiu nie był postawiony w bardziej niezręcznej sytuacji niż dwójka starych przyjaciół, siedzących w jednej z opustoszałych uliczek Londynu. Nagły dźwięk telefonu był tak intensywny, niczym wystrzał armaty. Chłopak uniósł lekko brew, patrząc jak towarzyszka, wyciąga urządzenie.
— Wybacz — powiedziała krótko, zakładając pasmo włosów za ucho. W odpowiedzi dostała jedynie skinienie głową, więc odeszła parę kroków. — Słucham?
— Wiem, że nie powinienem ci przeszkadzać, Mo i bardzo przepraszam, ale nie wiedziałem, komu mam to powiedzieć i czy w ogóle powinienem mówić, bo...
— Vi, skarbie, oddychaj. Co się stało?
— Zależy jak to odebrać. — Westchnął, a dziewczyna poczuła przypływ strachu. — Znalazłem dziwną kartkę pod łóżkiem. Nie rozpoznaję tego pisma i nie wiem, jak ona się tu znalazła, ale trochę mnie zaniepokoiła. Powiedziałbym o tym Nathanowi, ale nie chcę, żeby ciągle się o mnie bał. Już i tak jest nadopiekuńczy.
— Co jest na niej napisane?
— Nie chcę psuć ci wieczoru, ani zbędnie cię denerwować, więc może sama ją przeczytasz kiedy wrócisz? Włożę ją pod poduszkę, ok?
— W porządku — odparła, zaciskając mocno powieki i jednocześnie zmarszczyła brwi. Ten psychopata nie mógł tknąć dziecka, myślała. — W takim razie idź spać i niczym się nie przejmuj.
— Jasne, Mo. Baw się dobrze!
— Och, i Victor?
— Tak?
— Upewnij się, że masz zamknięte okno, proszę — szepnęła, a kiedy piętnastolatek zapewnił ją, że takie jest nieco się uspokoiła. — Słodkich snów — dodała, rozłączając połączenie.
Szatynka wzięła głęboki oddech, zamykając oczy i przeczesując włosy dłonią, ciągnąc za nie delikatnie. Biedna Melanie... gdyby tylko wiedziała, że nawet w pustej uliczce jest obserwowana na pewno udawałaby, że nic się nie stało. Jednak teraz było na to już zbyt późno. Odwróciła się i wróciła do szatyna, stając kilka kroków przed nim.
— Po co mnie tu ściągnąłeś? — zapytała, wręcz agresywnie. Chłopak zmarszczył brwi, wstając, żeby byli na mniej więcej równej wysokości.
— Wiem, że to niczego nie zmieni, ale chciałem przeprosić.
— Świetnie. — Przewróciła oczami, zakładając ręce na wysokości brzucha. — Nie przyjmuję. Coś jeszcze, bo naprawdę chcę wrócić do domu?
— Nie. Znaczy... ja... Myślałem, że może moglibyśmy zacząć od nowa i wszystko naprawić?
— Przestań oszukiwać samego siebie, Tomlinson. Tego nie da się naprawić, a tym bardziej zacząć od nowa. Nie jestem tą samą osobą, którą zostawiłeś w Doncaster i ty również nie jesteś tym nieśmiałym chłopakiem, który poc... odjechał. Wszystko się zmieniło. Twoje życie nie jest takie jak kiedyś i moje również. Wszystko jest bardziej skomplikowane — wyjaśniła, czując, że wszystko powoli ją przerasta. Była na niego wściekła, a jednocześnie cieszyła się, że może go zobaczyć.
— To normalne, że ludzie się zmieniają, Mellie. Popełniłem błąd i naprawdę żałuję, uwierz mi — odparł łagodnie z nadzieją w głosie. Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. Nazwał ją tak jak robił to w dzieciństwie, przez co poczuła jakby ją spoliczkował.
— Weź się w garść. Nie chcę cię w swoim życiu. — Wkładała wszelki wysiłek w odpowiedź, gdyż tak naprawdę każda komórka jej ciała chciała błagać, go by cofnęli się o parę lat. Wiedziała, że nie można było wrócić do tego całego bezproblemowego życia i kiedy patrzyła jak nadzieja w jego oczach powoli przygasa, czuła się okropnie. — A teraz wybacz, ale muszę wrócić do domu.
Patrzyła na niego przez chwilę, czując jak zatraca się w tych niezwykłych tęczówkach. Gdy skinął lekko głową, szatynka odwróciła się z zamiarem odejścia. Jednak Louis nie miał zamiaru jej na to pozwolić. Kiedy tylko dała krok przed siebie, poczuła ucisk na nadgarstku. Spojrzała zdezorientowana na byłego przyjaciela i przygryzła wnętrze policzka, gdy ich wzrok się skrzyżował.
— Potrzebuję cię — powiedział cicho, a desperacja w jego głosie przyprawiła ją o ciarki.
— Przestań. — Wyrwała się z jego uścisku. - Przez tyle lat mnie nie potrzebowałeś, więc...
Urwała, zamierając. Usłyszała dźwięk przeładowania pistoletu, choć oddałaby wszystko, by to nie była prawda. Zerknęła przez ramię szatyna i poczuła nieprzyjemny dreszcz w dole kręgosłupa. Dostrzegła dobrze zbudowaną osobę przy jednym z wejść do uliczki, w której stała. Światła latarni nie pozwalały ujrzeć osobnika, a jedynie jego cień. Mogła wnioskować po budowie ciała, że jest to mężczyzna, ale niczego nie mogła być pewna. Melanie wciągnęła ze świstem powietrze, widząc broń w dłoni napastnika.
— Padnij — wrzasnęła równo z dźwiękiem wystrzału, przepychając szatyna, co sprawiło, że obydwoje upadli na twardy beton, po potknięciu o jedną z desek porzuconej budowy.
Carter wiedziała, że nie ma wiele czasu, więc odsunęła wszystkie wątpliwości, schowany przy plecach, za paskiem spodni pistolet, po czym szybko go przeładowała. Obcy człowiek był już nieco bliżej, nie sądząc, iż jego ofiara może być uzbrojona, cofnął się, zaskoczony zwrotem akcji. Dziewczyna oddała strzał jednak nie był on celny, więc nabój jedynie otarł się o przedramię uciekiniera, przecinając cienki materiał czarnej bluzy.
— Nic ci nie jest? — zwróciła się do Louisa, kiedy cel był już poza zasięgiem.
— Dlaczego, do chuja, nosisz przy sobie broń?! — krzyknął, ignorując jej pytanie.
— Nie czas na to — zbyła go, podnosząc się. — Rusz się! Jeśli ktokolwiek słyszał strzały to policja jest już w drodze.
— To dobrze. Zgłosimy, że ktoś na nas napadł. — Wzruszył ramionami szatyn, wstając na nogi. Jednak Melanie miała inny plan. Złapała go za nadgarstek ciągnąć do przeciwnego wyjścia niż to, z którego wybiegł chwilę wcześniej tajemniczy człowiek.
— Nie rozumiesz. Nie mogą mnie złapać — powiedziała, kiedy już obydwoje biegli ulicami miasta.
— Czemu?
— Bo... no wiesz. Mam przy sobie broń — odparła, zatrzymując się, gdy wybiegli za róg jakiegoś budynku. — A teraz zachowuj się normalnie.
— Jak mam się zachowywać normalnie, kiedy ktoś...
— Zamknij się — syknęła, przerywając mu. Zmarszczył brwi, kiedy kiwała dyskretnie głową w stronę starszej kobiety z małym psem, która uważnie im się przyglądała.
Posłał jej ciepły uśmiech, wkładając ręce do kieszeni swoich spodni i ruszając powoli z miejsca, jak gdyby był właśnie na spacerze z szatynką. Nie był przyzwyczajony do tego typu wydarzeń, nie potrafił zrozumieć, dlaczego ktokolwiek do nich strzelał. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego stara przyjaciółka doskonale zna powód. Wzdrygnął się na myśl, że może tego dnia, kiedy widział ją przerażoną w Doncaster próbowała uciec. Wszystko zaczęło powoli rozjaśniać się w jego głowie. Brakowało tylko jednego elementu, by rozgryźć całą układankę. W co takiego wplątała się Melanie?

~*~

Victor nie mógł zasnąć tej nocy. Czuł się nieswojo, a kartka, którą schował pod poduszką tylko pogarszała jego samopoczucie. Przekręcił się na brzuch i jęknął w poduszkę. Był już zmęczony rozmyślaniem nad tym głupim liścikiem, który dostał. Powoli zaczynało go wszystko irytować. Podniósł się z łóżka i założył szare dresy, leżące na jednym z foteli, po czym jak najciszej zszedł na dół. Jeden z ochroniarzy, będący akurat w salonie posłał mu zdziwione spojrzenie.
— Nie powinieneś spać? — zapytał blondyn, kiedy nastolatek wyminął go, ruszając do kuchni.
— Możliwe, ale jakoś nie mogę — odpowiedział, chwytając szklankę i wypełniając ją jabłkowym sokiem z lodówki. Następnie wrócił do pomieszczenia, w którym był Blaze i usiadł po turecku na kanapie, upijając spory łyk swojego napoju. — Właściwie skąd znacie się z Melanie? — Uśmiechnął się, wbijając spojrzenie w mężczyznę.
— Ze szkoły — odparł krótko.
— Wyglądasz na starszego — powiedział chłopiec, marszcząc brwi.
— Kiedy ona zaczynała, ja kończyłem.
Nastolatek skinął głową, nie będąc do końca przekonanym, czy naprawdę tak było. Pił swój sok, szukając czegoś interesującego w telewizji i jednocześnie odsuwając od siebie wszystkie podejrzenia. Zrzucił wszystko na przewrażliwienie, spowodowane znalezionym liścikiem, więc postanowił po prostu uwierzyć w odpowiedzieć mężczyzny. Chociaż gdzieś w jego głowie czaiły się podejrzenia, które mogłyby wszystko rozjaśnić... chciał wierzyć w to, że przyjaciółki i brat niczego przed nim nie ukrywają.

~*~

— Jesteś pewna, że nie chcesz po prostu zadzwonić po taksówkę, czy coś? — zapytał szatyn, patrząc na zamyśloną dziewczynę.
— Co? Nie, nie chcę. Chyba po prostu potrzebuję spaceru. — Kąciki jej ust niewidocznie się uniosły, kiedy przypomniała sobie, że już kiedyś zadał jej takie pytanie. 

Był pierwszy tydzień wakacji. Melanie i Louis nie należeli do najbardziej lubianych osób w szkole, więc nie byli zaproszeni na żadne z urządzanych nocowań. Z jednej strony było im przez to smutno i przypominało im o tym, jak bardzo są odizolowani od rówieśników. Jednak z drugiej strony cieszyli się, bo mogli spędzić cały dzień i całą noc razem. Nie potrzebowali niczego więcej.
Pierwsze krople deszczu spadły z nieba, kiedy przyjaciele wracali wieczorną porą z kina. Obydwoje byli zafascynowani, obejrzanym filmem i zaciekle o nim dyskutowali. Mimo, iż dochodziła dwudziesta druga postanowili wrócić do domów spacerem. 
— Jesteś pewna, że nie chcesz po prostu zadzwonić po taksówkę, czy coś? — odezwał się nagle szatyn, zakładając swoją bluzę na ramiona dziewczyny. — Za parę minut będzie prawdziwa ulewa.
 — Nie. — Uśmiechnęła się, wkładając ręce w o wiele za duże ubranie.
Skinął głową i dalej rozmawiali o wszystkim, co tylko przyszło im na myśl. Mogli powiedzieć sobie najdziwaczniejsze przemyślenia i wiedzieli, że druga osoba nie będzie ich oceniała. Dlatego ich relacja była niesamowita. Nie było w niej skrępowania, cichych dni, tajemnic... Wszystkim się dzielili, wszystko przechodzili razem. Mieli taką przyjaźń o jakiej wszyscy marzyli. 
— Mellie, może chociaż przyśpieszmy. Nie chcę, żebyś była chora — powiedział, na co dziewczyna jedynie się zaśmiała. 
— Chodź. — Chwyciła jego rękę i przebiegła parę kroków, po czym obróciła się, wywołując uśmiech na twarzy chłopaka.
— Chcesz tańczyć w deszczu? — Śmiał się, kręcąc głową. — To takie tandetne.
— A może mówisz tak, bo po prostu nie umiesz tańczyć, panie Tomlinson. — Uśmiechnęła się figlarnie, patrząc w jego oczy, po czym przygryzła delikatnie dolną wargę.
— Żebyś się nie zdziwiła, panno Carter — odparł, poprawiając jej dłoń w swojej, po czym drugą umieścił na jej talii.
Szatynka wolną ręką chwyciła jego ramię i po chwili beztrosko wirowali w deszczu, nucąc pod nosem ich piosenkę. To była jedna z chwil, której nie zamieniliby na nic innego i może skończyła się szlabanem, bo wrócili do domu grubo po północy, ale wiedzieli, że było warto.

— Uśmiechasz się — stwierdził, wręcz zaskoczony. — Dlaczego?
— Kiedyś już zadałeś mi takie pytanie — szepnęła, na co zmarszczył brwi, jednak po chwili doskonale wszystko sobie przypomniał.
— Myślałem, że wymazałaś mnie z pamięci.
— Próbowałam — odparła szczerze. — Jesteś jak bumerang. Zawsze wracasz.
Uśmiechnął się na jej trafny komentarz. Miała rację. Najpierw wracał w każdej chwili z każdym możliwym wspomnieniem, przypominając jej o sobie, a teraz... cóż, wrócił nawet we własnej osobie i nie zamierzał odpuścić.
— Chcesz zostać na noc? — zapytała, stając przy bramie, prowadzącej do jej mieszkania. — To nic nie znaczy. Po prostu nie chcę, żebyś wracał sam i jest już późno, a ja mam pokój gościnny.
— Z przyjemnością — odpowiedział.
Weszli do mieszkania i zdjęli buty po cichu ruszając w stronę salonu. Melanie powitała Blaze'a skinieniem głowy i ze zmarszczonymi brwiami, spojrzała na kanapę, podchodząc bliżej. Uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy zauważyła śpiącego nastolatka. Założyła kosmyk jego niesfornych loków za ucho i sięgnęła po pilota, wyłączając telewizor.
— Mógłbyś zanieść go do pokoju? — szepnęła do ochroniarza, wskazując na młodszego przyjaciela. W odpowiedzi dostała skinienie głową i chwilę później mężczyzna wnosił chłopca po schodach.
Szatynka westchnęła, ściągając kurtkę i wchodząc tuż za Blazem na górę. Louis podążał tuż za nią. Zaczekał na korytarzu, kiedy dziewczyna weszła do pokoju Victora i opatuliła go kocem, żeby nie zmarzł. Następnie zabrała kartkę spod poduszki i schowała ją w tylnej kieszeni swoich spodni. Zamknęła za sobą drzwi i wskazała towarzyszowi odpowiednie pomieszczenie, po czym pożegnała go krótkim "dobranoc" i ruszyła do swojego królestwa.
— Melanie - usłyszała za sobą, przez co odwróciła się. — Naprawdę myślisz, że nie moglibyśmy tego naprawić?
— Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym... ale dzisiejsze spotkanie niczego nie zmienia. Wciąż nie chcę cię w swoim życiu, Loueh — odparła, po czym weszła do swojego pokoju, zamknęła drzwi i najzwyczajniej w świecie się rozpłakała.


Od autorki: No to witajcie po dłuuuuuuuuuuugiej przerwie.
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam i rozdział się podoba. Będę dodawała jeden rozdział raz w miesiącu, więc... ZAPRASZAM W LUTYM. ♡

+ ma ktoś pomysł na piosenkę Melanie i Louisa?

Do napisania.
K. xo

12 komentarzy:

  1. Zaczęłam czytać twojego bloga od wczoraj i jestem szczerze zachwycona!! Nie wiem czy wytrzymam do lutego!! Ale cóż nie mam wyjścia do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział:D czyżby perrie była w ciąży? Czekam na następny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!! Teraz czekam na rozdział na behind the scene:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo dobry. Widać jak zmienił się Twój styl pisania. Piosenka... nie wiem, może "Zamknij oczy"? Nie pytaj czemu. Po prostu czytając o ich piosence pierwsze co sobie skojarzyłam to piosenka Farny.
    Pozdrowienia
    Emila
    http://darknessandlightnessorbrightness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny warto było czekać :) Co do piosenek, podam ci kilka tytułów:
    Beside You - 5 SoS
    Eyes on fire
    Thinking Out Loud
    So Cold - Ben Cocks feat. Nikisha Reyes-Pike
    You find me - The Fray
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super! Cieszę się że wróciłaś. Naprawdę tęskniłam za tym opowiadaniem <3
    A co do piosenek to jestem Beside You albo Amnesia - 5 Seconds of Summer

    Duuuuużo weny życzę i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,nominowałam cię do Liebster Blog Award,dowiesz się więcej tutaj; http://phantom-girl-fanfiction.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  8. swietny rozdzial!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie wróciła, nie masz pojęcia jak się ciesze! *.* Rozdział cud, miód, malina. Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, omg! Normalnie OMG!!! Rozdział genialny, czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, tak dobrze łączysz zdania w całość.
    Do tego to jest chyba najlepszy pomysł na fanfiction jaki kiedykolwiek widziałam.
    Nie możesz się odciągnąć, gdy tylko zaczniesz czytać i cały czas czujesz niedosyt 💕
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareszcie rozdział :) Czytałam ten blog parę miesięcy temu i byłam zaskoczona nowym wpisem ;) Rozdział genialny i mi też podoba się twój styl pisania. Teraz jako lepiej mi się czyta :') Woah, czekam na wątek Perrie i Zayna. I co z Harrym? :D Ew, czekam na next'a. Weny ♡

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za Twój komentarz, K. <3

KOCHANE PERILANATORS!