sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 15.

Po całym mieszkaniu roznosiły się głośne śmiechy. Wskazówki zegara już dawno minęły dwunastą, jednak jednej z pięciu osób znajdujących się w domu wcale to nie przeszkadzało. Dziewczyna jęknęła głośno, kiedy do jej pokoju dobiegł hałas, jaki robili jej znajomi. Potwory, pomyślała, chowając głowę pod poduszkę. Nie spała zbyt długo tej nocy. Cały czas miała w głowie słowa z kartki, którą dostał Victor.

Każdy skrywa jakieś tajemnice.
Jak wielu rzeczy nie wiesz o osobach,
które nazywasz 'przyjaciółmi'?

Obawiała się, że piętnastolatek zacznie coś podejrzewać.
— Mo! Wstawaj! — krzyk Emily dobiegł do jej uszu, jednak całkowicie go zignorowała.
Jeszcze pięć minut, pomyślała, ewentualnie pięćdziesiąt. Jednak nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszym planem. Szatynka zerwała się na równe nogi, kiedy usłyszała pisk, dochodzący z podwórka. Szybko wybiegła na mały balkonik, który znajdował się przy jej pokoju, żeby zobaczyć, co się dzieje. Zaklęła pod nosem, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że słyszała Victora.
Sprawnie przeszła na drugą stronę barierki i zsunęła się po rynnie na sam doł, a następnie pobiegła w stronę, z której dochodził hałas. Była nawet szybciej przy chłopcu niż pozostali domownicy. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, kiedy zobaczyła mocno pokaleczoną dłoń piętnastolatka.
— O Boże, to krew — szepnęła, stojąca za nią Emily, a chwilę później upadła bezwiednie w ramiona, stojącego za nią Tomlinsona.
— Co do...
— Zabierz ją do środka, nie może widzieć krwi — wrzasnęła zestresowana Melanie, zdejmując z dłoni dziewczyny zieloną bandamkę. Szatyn skinął głową, biorąc nieprzytomną blondynkę na ręce, po czym ruszył z nią do mieszkania.
— Jak? — zapytał blady Nathan, kiedy szatynka wiązała chustkę na dłoni jego młodszego brata, by zatamować obfite krwawienie. To było jedyne, co mógł z siebie wydusić w tamtej chwili.
— Ja... ja tylko... podniosłem tamtą piłkę — wyjaśnił przez płacz. Rock i Mo spojrzeli na siebie zdezorientowani, myśląc dokładnie o tym samym.
— Idź się ubierz, jedziemy do lekarza.
Chłopiec skinął głową, wycierając mokrą twarz, po czym niezręcznie zerkając na wciąż płonącą bólem dłoń, pobiegł do domu. Dwójka przyjaciół cierpliwie czekała, aż młodszy współlokator wejdzie cały i zdrowy do środka. Następnie podeszli do szarej, sflaczałej piłki siatkowej. Melanie podniosła, leżący niedaleko patyk i niepewnie szturchnęła nim zabawkę. Osiemnastolatek spojrzał na nią błagalnie.
— Przecież się na ciebie nie rzuci. — Przewrócił oczami, za co został zgromiony wzrokiem.
Dziewczyna przewróciła piłkę i obydwoje zamarli.
Szkło.
Dziesiątki ogromnych, zakrwawionych kawałków szkła były wbite w pozornie normalną rzecz. Chłopak niepewnie spojrzał na swoją przyjaciółkę, czując strach. Ona nie była lepsza. Stała w miejscu z szeroko otwartymi oczami, tępo wgapiając się w czerwone odłamki z ostrymi zakończeniami. Wzdrygnęła się na myśl jak głęboko wbiły się one w dłoń chłopca. Doskonale zdawała sobie sprawę od kogo dostali ten podarunek, wszystko było zaplanowane. Uważnie szukała jakiejś wiadomości, żeby potwierdzić swoje przypuszczenia i w końcu ją znalazła.
— Zaczekaj chwilę — powiedziała do współlokatora, po czym pobiegła do mieszkania.
W salonie spotkała się z pytającymi spojrzeniami Louisa i Emily, ale zignorowała je, biegnąc w stronę swojego pokoju. Po chwili była już obok młodszego przyjaciela i za pomocą pęsety wyciągała małą, zwiniętą kartkę, schowaną między większym odłamkiem, a materiałem piłki. Rock patrzył na nią zaskoczony. Kiedy już wyciągnęła skrawek papieru, podniosła się i rozwinęła wiadomość.

To było zbyt łatwe. Psujesz mi zabawę, Mo.
Nawet nie starasz się ich chronić.

— Pieprzony psychopata — wrzasnęła, podając liścik towarzyszowi. Wplątała dłonie w swoje długie włosy i delikatnie za nie pociągała, żeby się uspokoić.
— Wiesz od kogo to? — zapytał chłopak, kiedy tylko skończył czytać. Skinęła głową, na co zmarszczył brwi. — Skąd?
Przewróciła oczami. Nie chciała obciążać przyjaciela ciężarem tej tajemnicy, ale wiedziała, że nie odpuści.  Zaczęła się jedynie zastanawiać, dlaczego prześladowca staje się coraz mnie ostrożny. Nie rozumiała tego. Najpierw zaatakował ją przy Louisie, a teraz zaatakował Victora w jej mieszkaniu.
— Opowiem ci, kiedy wrócimy — odpowiedziała, nadziewając sflaczałą piłkę na kij. — Lekarz musi zobaczyć dłoń twojego brata.
— Mo — krzyknął za nią. Odwróciła się zniecierpliwiona. — Fuj. Po co ci to?
— Trzeba to spalić? Tu jest krew Victora i ten, kto to podrzucił, może to wykorzystać.
— Wykorzystać?
— Przysięgam, że jeśli zadasz jeszcze jedno pytanie to cię trzasnę — warknęła, tracąc cierpliwość. Rzuciła obie rzeczy niedaleko płotu. — Nie ruszaj się stąd i tego popilnuj, a ja idę po zapałki.
— Okay.
— Rock, poważnie. Mając to ktoś może wplątać Victora w niemałe kłopoty, rozumiesz?
— Przerażasz mnie.
Pokiwała z politowaniem głową i odwróciła się. Nawet nie spojrzała w stronę kanapy, na której wciąż siedziała jej przyjaciółka i stary przyjaciel. Szybkim krokiem skierowała się w stronę kuchni, zabrała to, po co przyszła i wróciła do salonu, wyciągając z barku butelkę wódki. Wyszła na podwórko i ignorując spojrzenie Nathana, oblała zakrwawiony przedmiot alkoholem, po czym rzuciła na niego jedną odpaloną zapałkę, wywołując wybuch ognia.
Cierpliwie czekała, aż całość się wypali, zmywając DNA piętnastolatka. Nieprzyjemny zapach dotarł do chłopaka obok, wywołując u niego odruch wymiotny. Cofnął się o parę kroków, kiedy szatynka ruszyła po węża ogrodowego, by ugasić pozostałości piłki.
— Co wy tu robicie? — zapytał Louis, podchodząc do osiemnastolatka. Smród był tak silny, że wywabił go z mieszkania.
— "Ostrożność przede wszystkim" — Rock wyrecytował w odpowiedzi stałe powiedzenie Melanie, za co został spiorunowany wzrokiem.
— Nieważne — mruknęła dziewczyna.
Wylała dość sporą ilość wody na zabawkę i kiedy wszystko już było zgaszone, rzuciła węża na ziemię, wyminęła starego przyjaciela i ruszyła do swojego pokoju. Wyjęła z szafki długie spodnie z motywem czarno-białych, pionowych pasków i dłuższą, czarną koszulkę na krótki rękaw. Dobrała do tego białe adidasy za kostkę i tego samego koloru bluzę z kapturem. Związała włosy w wysokiego kucyka, po czym chwyciła z szafki kluczyki od auta oraz telefon i nie tracąc czasu na makijaż, zeszła na dół. W salonie siedział jedynie Victor. Wzrok miał wbity w podłogę, a po jego policzkach spływały łzy. Piętnastolatek podniósł się z miejsca, gdy tylko zobaczył szatynkę i podszedł do niej. Wydęła dolną wargę, wyciągając ręce do niższego prawie o głowę chłopca i już po chwili stał wtulony w nią.
Louis podniósł wypełnioną sokiem szklankę i chciał zanieść ją piętnastolatkowi, jednak zatrzymał się w progu kuchni, kiedy dostrzegł jego i Melanie. Cofnął się z powrotem do pomieszczenia, odkładając napój. Nie chciał przeszkadzać.
— Co jest? — Emily spojrzała na niego, pytająco, na co on jedynie pokręcił przecząco głową. Westchnęła, zeskakując z blatu i zajrzała do salonu, a następnie z uśmiechem usiadła przy stole. — Tak właściwie to skąd ty i Mo się znacie?
— Mie...
— EMILY! — krzyk szatynki przerwał wypowiedź chłopaka.
Blondynka nieco pobladła.
Zdenerwowana Carter to najgorsze, co może być i jej menagerka doskonale o tym wiedziała. Skrzywiła się lekko, patrząc na Tomlinsona. Przygryzła dolną wargę, wiedząc, że nawet jego obecność prawdopodobnie nie powstrzyma przyjaciółki, po czym nieco zestresowana wstała z miejsca.
— Um, wybacz — mruknęła do chłopaka i wyszła z kuchni. Louis zmarszczył brwi, ruszając za nią.
— Jakim prawem — wrzasnęła, jednak na chwilę zamilkła, gdy dostrzegła byłego przyjaciela i po dobraniu odpowiednich słów, kontynuowała: — podejmujesz TAKIE decyzje bez mojej wiedzy?!
— Ja... przepraszam, po prostu...
— Gówno mi po twoim przepraszam, Em! Znasz jebane zasady i robisz coś takiego! — krzyczała, wymachując rękami w przeróżne strony. Była naprawdę zdenerwowana. Na jej policzkach można było dostrzec lekkie wypieki i miała mocno zaciśniętą szczękę.
— Mo, nie sądzę, że to odpowiedni moment — odezwał się cicho Rock.
Dziewczyna przez ułamek sekundy zerknęła na stojącego kawałek dalej szatyna. Nie chciała, żeby poczuł się niekomfortowo w obecnej sytuacji, jednak było na to za późno. Louis czuł się niczym szpieg, słuchając rozmowy, która nie była sprecyzowana tylko przez jego obecność. Szatynka zamknęła oczy, głęboko oddychając. Zacisnęła pięści, wbijając paznokcie w skórę dłoni i dopiero to nieco ją uspokoiło. Rzuciła klucze od auta do Nathana, który po złapaniu ich ruszył do niego razem z młodszym bratem.
— Wrócimy do tego — mruknęła do przyjaciółki, po czym ruszyła w stronę wyjścia z salonu. Zatrzymała się jeszcze na chwilę, odwróciła i spojrzała na Tomlinsona, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. — Nie mówię, że między nami jest wszystko w porządku i nagle o wszystkim zapomniałam, ale gdybyś czegoś potrzebował to wiesz, gdzie mnie szukać.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, kiwając głową. Przewróciła oczami, ale jej kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze, kiedy z powrotem się odwróciła. Przeczesała włosy dłonią, naciskając przed wyjściem przycisk od automatycznej bramy wyjazdowej i otworzyła drzwi, wychodząc na duże podwórko. Weszła do srebrnego samochodu od strony kierowcy i odpaliła silnik, wyjeżdżając z posesji.
Miała wrażenie, że droga jak na złość się dłuży. Nadal była sfrustrowana, więc Rock nawet nie próbował rozpoczynać jakiejkolwiek rozmowy. Doskonale zdawał sobie sprawę z wojny, która zacznie się między dziewczynami, kiedy tylko wrócą do mieszkania i nie będzie w nim Louisa. Wzdrygnął się na samą myśl, więc postanowił, że zabierze Victora na jakieś śniadanie od razu po powrocie.
Samochód został zatrzymany przez kolejne światła, a Melanie pomyślała, że to jakiś kiepski żart. Nerwowo stukała palcami o kierownicę w rytm jakiejś starej piosenki, lecącej w radiu. Zerknęła w lusterko, napotykając wzrok młodszego przyjaciela. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, co ten od razu odwzajemnił. Od razu przypomniał jej się tekst na liściku, który chłopiec dostał, zapewne od jej prześladowcy. Wiedziała, że sprawy zachodzą za daleko, ale nie miała pojęcia jak mogłaby go zatrzymać.
— Może my pójdziemy od razu do recepcji, a ty znajdziesz gdzieś miejsce i do nas dołączysz? — zapytał Nathan, kiedy dziewczyna wjechała na dość zapełniony parking.
— Myślę, że to dobry pomysł — powiedziała, zatrzymując się, żeby obydwoje wysiedli, po czym ruszyła, by gdzieś zaparkować.
Po pięciu minutach jazdy wokół parkingu, w końcu trafiła na młodego chłopaka, który akurat wyjeżdżał. Szybko zajęła jego miejsce i wysiadła z auta. Usiadła na krześle w poczekalni, tuż obok piętnastolatka i razem czekali na ich kolej.

~*~

Louis opuścił mieszkanie szatynki chwilę po niej. Złapał taksówkę, bo mimo ładnej pogody nie miał ochoty na spacer. Oparł głowę o szybę, zastanawiając się, o co Melanie mogła tak bardzo wściec się na Emily, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Powoli zdawał sobie sprawę z tego, że jego stara przyjaciółka miała naprawdę wiele tajemnic. Jednak to go nie powstrzymywało. Mimo wszystko chciał z powrotem być częścią jej życia.
Kiedy taksówkarz zatrzymał się przed dużą willą, szatyn zapłacił za transport i wysiadł z samochodu. Wszedł do mieszkania, gdzie od razu spotkał się ze śpiącym przy wyspie kuchennej Zaynem. Zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela. Mulat podniósł głowę po chwili, a kiedy jego oczy spotkały się z szaroniebieskimi tęczówkami Tomlinsona, ten doskonale wiedział, o co chodzi.
— Proszę, powiedz, że masz dziś wolny dzień. — Malik brzmiał wręcz desperacko, a to nieco przerażało starszego chłopaka. Sprawy zachodziły za daleko.
— Nie możemy, Zayn. Wciąż nie spłaciliśmy Melanie za ostatnie.
Chłopak jęknął. Nie takiej odpowiedzi pragnął. Wiedział, że nie da rady wytrzymać kolejnego dnia bez narkotyków, to wszystko go przerastało. Jego oczy były mocno przekrwione i czuł, że drżą mu ręce. Potrzebował chociażby odrobiny.
— O, hej, Lou — odezwał się Niall, wpadając do kuchni i zwracając na siebie uwagę. — Dobrze, że jesteś. Paul będzie za godzinę z wypłatą. Gazeta ze zdjęciami z Ellie sprzedaje się w ogromnym nakładzie! Niesamowite, co? Ej, a tak właściwie to gdzie podziewałeś się całą noc?
— Nie dziwię się — powiedział pewnie Louis. — Sam chcę kupić sobie egzemplarz na pamiątkę. Spotkałem się ze starą znajomą, przenocowała mnie — dodał, na co brunet wyszczerzył zęby.
— Czy ja dobrze słyszałem? — Do kuchni wpadł Harry z szerokim uśmiechem. — Opowiadaj, Lou, kto cię przenocował? Skąd ją znasz? Jest ładna? Znam ją?
— Woah, spokojnie, Hazz. — Szatyn wybuchł śmiechem, kiedy najmłodszy przyjaciel zakopywał go pytaniami. — Znam ją z dzieciństwa i jest śliczna, tyle powinno ci wystarczyć. Zayn, jak z Perrie? — zapytał szybko, odwracając od siebie uwagę, nim zielonooki zadał kolejne pytanie.
— Dobrze, jak zawsze. Jest trochę zmęczona trasą, ale strasznie się cieszę, że mogliśmy się spotkać.
— Już wyjechała? — dopytywał blondyn, siadając na jednym z blatów.
— Um, nie. Mają jeszcze pięć dni wolnego, więc mogę się nią jeszcze trochę nacieszyć — odpowiedział z uśmiechem Malik.
— Myślę, że powinieneś się przespać zanim gdziekolwiek wyjdziesz. Wyglądasz jak zombie — stwierdził Horan ze zmarszczonymi brwiami.
— Co racja, to racja, stary. Wyglądasz okropnie — potwierdził Styles, klepiąc chłopaka po ramieniu.
Kiedy pozostali skupiali się na komentowaniu Zayna, Louis zabrał jabłko z koszyka i wymknął się z kuchni niezauważony. Skierował się do swojego pokoju, zastanawiając się, gdzie wywiało Liama. Jednak przyjaciel nie zagościł w jego myślach na długo. Został zastąpiony przez wysoką szatynkę, kiedy tylko Tomlinson odpalił swojego pierwszego tego dnia papierosa.

~*~

— Jesteś w domu, Em? — krzyknęła szatynka, kiedy tylko przekroczyła próg mieszkania.
Melanie była zmęczona całą szpitalną akcją. Wszystkimi pytaniami, które zadawał lekarz i bólem jaki przez nią musiał znosić Victor. Po wszystkim Nathan stwierdził, że zabierze młodszego brata do KFC, bo ten jeszcze niczego nie jadł, a szatynka chciała dać im trochę przestrzeni, więc  wysadziła ich przy odpowiednim budynku i sama wróciła do domu. Podróż z każdą minutą nasilała w niej poczucie winy, które całkowicie zdusiło złość.
— W kuchni — usłyszała odpowiedź, po czym ruszyła do odpowiedniego pomieszczenia. — Kawy? — zapytała blondynka, kiedy tylko jej przyjaciółka przekroczyła próg pomieszczenia.
Carter odpowiedziała skinieniem głowy, po czym zajęła miejsce przy stole. Chwilę później stał przed nią kubek z parującym napojem. Żadna z dziewczyn się nie odzywała. Emily była przygotowana na każdy wybuch, a oczekiwanie na niego tylko bardziej ją denerwowało. Cisza powoli stawała się nie do zniesienia.
— Przepraszam, okay? — szepnęła starsza, bawiąc się palcami. — Nie pomyślałam. Sądziłam, że skoro ty jesteś w mieszkaniu, a do tego jeszcze Louis to nic się nie stanie jeśli pozwolę ochroniarzom wyjść. Wiem, że powinnam cię o to zapytać, ale spałaś i...
— W porządku — przerwała jej szatynka. — Po prostu nigdy więcej tego nie rób bez wcześniejszego powiadomienia mnie. Wiesz przecież, że muszę mieć wszystko pod kontrolą.
— Tak, wiem, Mo i możesz być pewna, że więcej tego nie zrobię. Czuję się źle przez to, że Victor na tym ucierpiał.
— To akurat nie twoja wina — odparła szybko Melanie, wstając z miejsca i wyciągając z lodówki potrzebne składniki. — Chcesz kanapkę, czy coś?
— Nie, dzięki. Smacznego. Um, mam odwołać sesję, czy jednak na nią pojedziemy?
— To zależy. O której?
— Osiemnasta trzydzieści powinnyśmy być w studiu.
— W porządku, będziemy.
— Świetnie. — Blondynka podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia z kuchni. — Och, Mo?
— Hm?
— Powinnaś zadzwonić do swojego taty. Rano była u nich policja, pytali o ciebie.
Dwudziestolatka wstrzymała oddech, słysząc słowa współlokatorki. Wiedziała, że musi wymyślić coś naprawdę dobrego jako wymówkę, inaczej będzie po niej.


Od autorki: Jakoś się z nim wyrobiłam, chociaż było ciężko.
Czekam na wasze opinie. Następny już w marcu. xo

14 komentarzy:

  1. Twój blog jest cudny i to przez duże 'C'! Po prostu czytam go od dawna i tak bardzo się cieszę że dodajesz kolejne rozdziały. To po prostu jest takie qeklvbishagfjie! Normalnie jak czytam to przez pewne momenty w ogóle nie oddycham. Codziennie od 20 lutego sprawdzałam czy jest rozdział aż tu nagle BUM! I jest! I to jaki cudowny! *0*
    Po prostu zazdro talentu jaki posiadasz! Podziel się trochę no!
    Tak cię kocham że po prostu nie wiem! No i czekam na kolejny :*
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział! Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział:)
    Pozdro
    Emila
    PS: Nominowałam Cię do LBA, więc jeżeli chcesz wiedzieć więcej to zapraszam do siebie.
    http://blog-o-wszystkim-co-chcesz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie. :* http://fast-and-hard.blogspot.de/?zx=f42e71b9397e4c18

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog!
    I przy okazji zapraszam http://thethreatoflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje! Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award! Więcej informacji tutaj ----> http://nowaosobowosc.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award.html?m=1
    ~Jul :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodasz nexta ,dawno nic sie nie pojawiło ?
    Czekaaaam i weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. dodzasz nexta ? Nie mogę się doczekać <3
    Wenyyy :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział :D Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Będzie kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  12. Twój ff jest niesamowity i nie moge sie doczekać kiedy napiszesz kolejny rozdział bo długo nic nie dodawalas martwię sie o ciebie. Jestem ciekawa jak to dalej bedzie z Mo i Lou <3
    J.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam do mnie obiecuje że zaciekawi:
    http://little-things-forever-young.blogspot.com/?m=1
    13-letnia Ness zoztaje adoptowana przez one direction lecz nie wie ze nie tylko z dobrego serca

    OdpowiedzUsuń
  14. Będzie kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za Twój komentarz, K. <3

KOCHANE PERILANATORS!