środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 6.

- Do Londynu.

 - Dlaczego akurat tam? – zdziwiła się.
 - To był pomysł Emily. Oczywiście ona i Rock jadą z tobą. Zick będzie mi tutaj potrzebny. Masz nikomu nie mówić, gdzie będziesz. Rozumiesz? Nikomu, Mo.
 - Teo, ale ja nie mogę wyjechać – wtrącił Nathan, zwracając na siebie uwagę. – Przecież nie zostawię tu brata. Ma tylko piętnaście lat. Nie mogę.
 - W takim razie on też jedzie.
 - Um... Ale...
 - Rock, nie próbuj się ze mną sprzeczać. Skoro nie możesz go zostawić, to bierzesz go ze sobą. Proste i logiczne. Mo, Scott i George są u ciebie i pakują wszystkie twoje rzeczy. Emily jest już spakowana. Jedziecie po wasze torby i wszyscy jedziecie do Rocka. Pakujecie jego i jego brata, i wyjeżdżacie.
 - Nie mogę nawet pożegnać się z rodzicami?
 - Jeżeli chcesz, to możesz. Ja ci nie zabraniam. Tylko nie możesz powiedzieć im dokąd wyjeżdżasz. No i musisz pamiętać, że tak naprawdę toczysz walkę z czasem. W każdej chwili mogą cię złapać, a wtedy nie będzie już tak ciekawie.
 - Okay, ja to rozumiem, ale nie mogę zniknąć bez żadnego powiadomienia. Domyślą się, że coś jest nie tak.
 - Nie wiem, jak to załatwisz, ale to już twój problem. Jedźcie, czas ucieka – odparł, odwracając się w stronę siedzącego na fotelu Zicka.
Chwilę później blondynka razem z młodszym chłopakiem stali tuż obok Melanie i po wymianie spojrzeń, cała trójka opuściła mieszkanie, krzycząc jeszcze coś na pożegnanie do osób, które zostały w środku. Wszyscy wpakowali się do samochodu szatynki, zajmując odpowiednie miejsca i zapinając pasy bezpieczeństwa. Dziewczyna bez zbędnych słów odpaliła silnik i ruszyła w odpowiednią stronę.
 - Mo – usłyszała cichy głos dziewczyny po swojej lewej stronie i skinęła głową, by ta mówiła dalej. – Jeżeli chcesz to jedź do rodziny. Poradzimy sobie z pakowaniem, a jak skończymy to po ciebie przyjedziemy.
Dziewiętnastolatka nawet przez chwilę nie spuściła wzroku z jezdni, dokładnie analizując słowa przyjaciółki, ale nic nie mówiła. Po prostu się zastanawiała. Była pewna, że te duże, zielone oczy podążają za każdym jej ruchem, jednak starała się to ignorować. Rozmyślała nad tym, co powiedziałby Teo na ten pomysł i co jeśli... Od kiedy przejmujesz się zdaniem innych, Mo?
 - Emily ma rację – cichy głos z tyłu samochodu wyrwał ją z rozmyślań, co powinna zrobić. – Jedź do rodziców. Ty wysiądziesz, a my pojedziemy dalej.
 - Wiecie, że was uwielbiam? – powiedziała cicho po dłuższej chwili ciszy, na co obydwoje zareagowali cichym śmiechem.
 - Wiemy – odpowiedzieli równo, co zostało przypieczętowane wybuchem śmiechu.

***
 - Co ty wyprawiasz, Niall? – krzyk menagera rozległ się po studiu.
Szatyn szybko pokiwał głową przerażony nagłym hałasem. Rozejrzał się i od razu dostrzegł, że każdy wpatruje się w blondyna. Zastanawiał się, o co mogło chodzić. Szturchnął lekko siedzącego obok Mulata i spojrzał na niego z zamiarem wypytania go o wszystko.
 - Horan przysnął oparty o głośniki – powiedział brunet nim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć.
Skinął lekko głową, odwracając się i wlepiając współczujące spojrzenie w Nialla. Miał ochotę teraz podejść do niego, poczochrać go po włosach i palnąć jakiś żart, by wszyscy zapomnieli o tym, co zrobił. Jednak nie potrafił... Wcale nie miał ochoty teraz żartować.
 - Ja... Um... Przepraszam – powiedział szybko, spuszczając głowę.
Można było jeszcze usłyszeć głośne westchnienie menagera i kiwanie głową z niedowierzaniem, po czym mężczyzna zarządził kontynuowanie.
Po dwóch godzinach zdzierania głosów, by otrzymać odpowiedni dźwięk, zespół mógł opuścić studio nagrań. Cała piątka udała się do wyjścia z budynku w asekuracji kilku ochroniarzy, którzy mieli doprowadzić ich, aż do busa, stojącego przy głównej ulicy. Gdy w końcu się w nim znaleźli, samochód czym prędzej ruszył z miejsca.
 - Przepraszam – odezwał się szatyn w stronę kierowcy. – Mógłby się pan tu zatrzymać? Chciałbym wysiąść – dodał i widział lekkie skinięcie starszego mężczyzny.
 - Co ty wyprawiasz? – zareagował od razu Mulat.
 - Muszę coś załatwić.
 - Lou, wiesz, że za półtorej godziny musimy być na sesji.
 - Zdążę – odpowiedział, po czym wysiadł z samochodu i ruszył w odpowiednią stronę, naciągając kaptur na głowę.

***

Atmosfera panująca w mieszkaniu była niesamowicie ciepła. Nikt nie poruszał nieodpowiedniego tematu. Chcieli po prostu nacieszyć się sobą, bo nie wiedzieli, kiedy znowu będzie na to okazja. Rozmawiali na różne tematy i co chwile śmiali się, wspominając stare czasy. Jednak śmiech nie pozwolił przegnać niepokoju, jaki kłębił się gdzieś we wnętrzu szatynki. Dziwne uczucie wypełniało jej ciało, powodując dziwne dreszcze, a w głowie zaczęły pokazywać się różne czarne scenariusze wyprawy do wielkiego miasta. Bo niby jak miałaby się tam odnaleźć? Jej rozmyślania równo z kolejną opowieścią, przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości. Dziewiętnastolatka szybko przeprosiła i sprawdziła wiadomość.

Od: Nieznany.
Cóż za urocza rodzinna scena... Zamierzasz powiedzieć im o policji, skarbie? x

Szatynka szybko rozejrzała się po pokoju, wypatrując wszystkie okna, jednak nie zauważyła niczego, co byłoby podejrzane w okolicy. Uśmiechnęła się sztucznie, gdy zauważyła, że ojciec uważnie jej się przygląda. Na szczęście uwierzył w jej rozchmurzenie i zaczął słuchać wesołej paplaniny jego żony. Melanie już jej nie słuchała. Teraz była przerażona. Nie tym, że ktoś ją obserwuje. Bała się o rodzinę, która nie zdawała sobie z niczego sprawy.
 
Dźwięk klaksonu sprawił, że dziewczyna szybko zerwała się z miejsca. Wiedziała, że to ostatni dzień, gdy swobodnie może porozmawiać z rodziną. Przynajmniej na razie. Jako pierwsza podbiegła do niej czterolatka, rzucając się w jej ramiona.
 - Nie jedź – powiedziała swoim dziecinnym głosikiem, a szatynka mocno ją do siebie przytuliła.
 - Muszę, mała – szepnęła, wypuszczając dziewczynkę. – Kocham cię, księżniczko – dodała z szerokim uśmiechem.
 - Uważaj na siebie, kotku – usłyszała słowa Thomasa, a chwilę później tkwiła w jego uścisku.
 - Jasne, tato – zaśmiała się, przytulając go mocniej.
 - No jeszcze ja – jęknęła Susanne, na co mężczyzna odsunął się od córki. – Mel, wróć niedługo, ok? – odezwała się po długim uścisku z pasierbicą.
 - Postaram się – odparła puszczając kobietę, po czym założyła buty i ostatni raz spojrzała na rodzinę. – Kocham was.
 - My ciebie też – odpowiedzieli równo, po czym dziewiętnastolatka wybiegła z mieszkania i szybko wślizgnęła się do auta.
Nie musiała nic mówić. Chwilę później zobaczyła przed sobą białą chusteczkę. Podniosła zaszklone oczy w stronę piętnastolatka, który z delikatnym uśmiechem podawał jej białą szmatkę. Podniosła lekko kąciki ust w podziękowaniu i odwróciła głowę, wpatrując się w widok za oknem.

Pisk opon i mocne szarpnięcie wybudziły dziewczynę ze snu. Przerażona wychyliła się w stronę przedniej szyby i szybko tego pożałowała. Zauważyła potłuczoną szybę, przez którą przebijał się konar drzewa. Przeniosła wzrok na Emily, która siedziała za kierownicą i zauważyła krew spływającą po jej twarzy. Zakryła dłonią usta, zdając sobie sprawę z tego, że musiała mocno nią uderzyć o szybę po swojej stronie, gdyż ta również była potłuczona. Odwróciła szybko głowę, żeby więcej na to nie patrzeć i wtedy zauważyła opartego o nią piętnastolatka. Jego krew zaczęła przebijać błękitną koszulkę, a szeroko otwarte oczy były zamglone. Nie oddychał... Pisnęła odsuwając się jak najdalej.
 - Mo – usłyszała cichy szept i szybko spojrzała w stronę, z której dochodził.
Dostrzegła swojego przyjaciela z cierpiącym wyrazem twarzy, po której spływały łzy. Zdezorientowana wychyliła się, by lepiej słyszeć jego szept i wtedy zauważyła jego nogi, które były przytrzaśnięte roztrzaskaną częścią samochodu. Krew zaczęło prześwitywać przez materiał jasnych dżinsów.
 - Uciekaj, Mo – szepnął, ale szatynka nie mogła zrozumieć, o co chodzi. – Uciekaj... Biegnij... On nie może cię dorwać – powiedział resztkami sił, po czym jego głowa bezwładnie opadła lekko podparta zagłówkiem.
Przerażona dziewiętnastolatka zaczęła szarpać się z drzwiami, aż w końcu udało jej się je otworzyć. Praktycznie nie miała władzy w nogach, a ból w ręce nagle dał o sobie znać. Przeniosła na nią wzrok, a z jej gardła wydobył się głośny pisk, gdy zobaczyła złamaną kość przebijającą skórę. Strach zawładnął jej ciałem, zmniejszając ból. Jednak nie na tyle, by mogła o nim zapomnieć.
 - Widzę cię.
Usłyszała nagle i zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła. Mimo to, niczego nie dostrzegła. Nie zwracając na nic uwagi zaczęła biec z powrotem w stronę autostrady, z której zjechał ich samochód. Nagle rozległ się głośny huk i ból w lewej kostce, sprawił, że dziewczyna przewróciła się na trawę, po której przed chwilą biegła.
 - Widzę cię.
Ponowne echo rozległo się dookoła. Sparaliżowana zarówno strachem, jak i bólem nie potrafiła podnieść się z miejsca, więc zaczęła się czym prędzej czołgać, jak gdyby dostanie się do asfaltu było jej jedyną nadzieją na przetrwanie. W sumie... dokładnie tak było. Starała się jak najszybciej do niego dotrzeć, nie zwracając uwagi na to, że zdziera skórę z łokci. Jednak nagle na jej drodze pojawiły się czyjeś stopy. Pisnęła podrywając się z miejsca, przez co stała na równi z mężczyzną. Jego oczy sprawiły, że strach wzmógł się w niej jeszcze bardziej. Cofnęła się odruchowo, co sprawiło, że przewróciła się upadając dokładnie na tyłek. Czarne gałki oczne nie przemieszczały się za nią. Mężczyzna wyglądał jakby tępo patrzył przed siebie.
 - Widzę cię – powiedział cicho, jednak miała wrażenie, że jej głos omiótł całe jej ciało. – Uważaj. Zniszczę cię.

Mocne szarpnięcie, sprawiło, że szatynka pisnęła głośno z przerażenia. Otworzyła oczy i napotkała zdziwione spojrzenie Victora. Przyglądała mu się od góry do dołu, próbując unormować swój oddech, po czym mocno przyciągnęła do siebie nastolatka.
 - O mój Boże – szepnęła, nie wypuszczając go z objęć.
 - Wszystko w porządku, Mo? – zapytał, wtulając się w jej ciało.
 - Teraz tak – odparła pewnie, uśmiechając się pod nosem.
 - Mo, już jesteśmy – cichy głos blondynki, przerwał ciszę, która panowała od kilku minut w aucie.
 - Świetnie. Nie marzę o niczym innym, jak...
 - O nie! Nawet o tym nie myśl! – wrzasnął Rock, przerywając wypowiedź dziewczyny. – Idziemy pozwiedzać. W końcu musimy się zapoznać z miastem, no nie? – uśmiechnął się szeroko.
 - Ale przecież możecie iść beze mnie – upierała się. – Ja jeszcze muszę zadzwonić do jakiegoś Browna – westchnęła głośno.
 - Więc zadzwonisz, gdy wrócimy – odezwała się blondynka z szerokim uśmiechem.
Dziewiętnastolatka słysząc jej głos, wiedziała, ze jest na przegranej pozycji. Westchnęła głośno, wysiadając z auta. Cały czas przypominała sobie swój sen. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie czarnych oczu. Szybko wyrzuciła z głowy zbędne myśli i ruszyła za przyjaciółmi. Naprawdę nie miała na to ochoty, ale po kilku minutach piękno Deszczowego Miasta sprawiło, że wyrzuciła z głowy wszystkie obawy. Zachwycała się wszystkim dookoła, pochłonięta rozmową z przyjaciółmi. Strach całkowicie opuścił jej umysł, a zastąpiła go... radość. Taka, jakiej nie czuła już od bardzo dawna.
 - Chodźcie na shake'a! – wrzasnął nagle nastolatek, przerywając wypowiedź brata. – Proooooszę – dodał, gdy wszyscy zwrócili na niego uwagę, po czym wybuchli głośnym śmiechem.
 - Vi, ale gdzie? – zapytała szatynka, gdy już w miarę udało jej się opanować.
 - No jak to gdzie?! – zapytał tak, jakby to było oczywiste, po czym wskazał na duży budynek niedaleko nich. – Tak jest Milkshake City.
 - W takim razie idziemy – klasnęła w dłonie blondynka, pędząc równie szybko, co piętnastolatek.
Melanie razem z Nathanem zerknęli zdziwieni w ich stronę, po czym wybuchli głośnym śmiechem, ruszając w stronę budynku. Byli pewni, że gdy tylko wejdą do środka ich przyjaciele będą składali już zamówienie, ale nie przejmowali się tym. Rozmawiali, jak gdyby nigdy nic, poruszając różne tematy. Gdy przekroczyli próg i zobaczyli zamawiającego chłopaka, mieli ochotę wybuchnąć śmiechem, ale widząc tłum w pomieszczeniu zdążyli się opanować. Stanęli w kolejce, nie spuszczając wzroku z przyjaciół, stojących kilka osób przed nimi. Wyglądali jak dzieci, które pierwszy raz, samodzielnie mogą zamówić dla siebie lody.
Kiedy wszyscy złożyli swoje zamówienia i nawet je otrzymali, przyszła kolej na Melanie. Dziewczyna poprosiła o wybrany smak i chwilę później odbierała plastikowy kubek. Uśmiechnęła się w stronę sprzedawcy, po czym odwróciła się i zamierzała ruszyć w stronę przyjaciół, jednak zderzyła się z twardym torsem stojącego przed sobą chłopaka. Pisnęła, gdy poczuła zimno napoju, które zaczęło powoli moczyć cienki materiał jej koszulki. Zerknęła z żądzą mordu na osobę przed sobą. Ciemne okulary i kaptur założony na głowę nie pozwolił jej na dokładne przyjrzenie się osobie, którą miała zamiar zabić przy wszystkich. Chłopak z niedowierzaniem patrzył się na wielką różową plamę, widniejącą na jego koszulce.
 - Może następnym razem patrz, gdzie leziesz?! – warknęła, zaciskając mocno ręce w pięści.
 - Ja? – parsknął. – Przecież to ty na mnie wpadłaś!
 - Pewnie gdybyś gapił się przed siebie, to nic by się wydarzyło! Myślisz, że kim jesteś?! Och, już wiem. Gościem, który wisi mi shake'a – warknęła, spoglądając na swoją zalaną bluzkę. – No i nową koszulkę – dodała, zaciskając szczękę.
 - Żartujesz? – zaśmiał się, co jeszcze bardziej zdenerwowało szatynkę. – Skarbie, to ty mnie zalałaś.
Zacisnęła bardziej prawą pięść, ale nie zdążyła jej unieść... Poczuła ciepło na przedramieniu i szybko odwróciła głowę w tamtą stronę, napotykając wzrok przyjaciela. Lekko szarpnęła, dając znak, że ma ją puścić, jednak on nie posłuchał. Widziała uspokajające ciepło w jego oczach, w czasie, gdy jej znacznie pociemniały z zamiarem... Przywaleniu temu gościowi przed sobą. To byłoby cudowne.
 - Mo – szepnął Rock, widząc zdeterminowanie dziewczyny. – Vi, tu jest. Nie przy nim.
 - Przepraszam za kolegę – usłyszała nagle i zauważyła, stojącego obok blondyna. – On naprawdę nie chciał.
 - Niall, ale to ona na mnie wpadła! – wrzasnął zbulwersowany.
 - No chyba zwariowałeś! – krzyknęła dziewczyna.
 - Księżniczka, siedź cicho, jasne?
 - Ja ci zaraz dam księżniczkę – warknęła, wyrywając się, jednak Rock w ostatniej chwili zdążył złapać jej ramiona.
 - Mo, uspokój się – powiedział cicho.
 - Puść mnie, Rock! – wrzeszczała, nie zwracając uwagi na ludzi, którzy im się przyglądali.
Osiemnastolatek, wiedząc, że sam sobie nie poradzi, przyciągnął dziewczynę w swoją stronę i przerzucił ją sobie przez ramie, po czym ruszył w stronę wyjścia, ignorując mocne uderzenia na plecach i krzyki dziewczyny. Wyszedł na zewnątrz i stawiając ją na nogach, złapał mocno jej ramiona. Jej oddech powoli zaczął się uspokajać, a tęczówki przybierały z powrotem jasną barwę. Westchnęła głośno, gdy cała złość w końcu została wyparta z jej głowy.
 - Dzięki, Rock – szepnęła. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty.
 - Ja wiem – odezwał się, a na jego twarz wpełzł uśmiech. – Pewnie porządnie przywaliłabyś jakiejś gwiazdeczce. Bo raczej normalny człowiek, by się tam nie kamuflował, jak on.
 - Nieważne. Nawet mi go nie przypominaj – powiedziała nieco głośniej. – Dobra, było miło, ale ja wracam do domu. Muszę jeszcze zadzwonić do tego Browna. Weźmiesz klucze od Em? Nie chcę tam wchodzić.
 - Jasne. Zaraz wracam.
Gdy tylko blondyn zniknął za drzwiami dziewczyna wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i odpaliła jednego z nich. Przyjemna nikotyna rozniosła się po całym jej ciele, powodując nagłe rozluźnienie. Wpatrywała się w dym rozmywający się na wietrze i cierpliwie czekała na klucze. Spojrzała w stronę drzwi, gdy usłyszała dzwoneczek oznaczający ich otworzenie. Złość od nowa w niej zawrzała, gdy zauważyła chłopaka, który wywalił jej shake'a. Na początku nie zwrócił uwagi na szatynkę, ale gdy tylko ją dostrzegł, na jego twarz wpełzł uśmiech.
 - Oo, księżniczko, widzę, że daleko nie uciekłaś – powiedział, na co dziewczyna wywróciła oczami, zaciskając szczękę. No dalej! Przywal mu! Dopingował wredny głosik w jej głowie.
 - Boże, Harry, dajże spokój dziewczynie – usłyszała marudny ton blondyna, który z nim był. – Zaraz się spóźnimy – jęknął, popychając chłopaka w stronę auta.
Zanim jednak do niego wsiadł, odwrócił się jeszcze w stronę dziewiętnastolatki i szepnął bezgłośne "przepraszam" w jej stronę, na co ona odpowiedziała delikatnym uśmiechem. Wpatrywała się w odjeżdżający samochód, zastanawiając się nad tożsamością tych "zamaskowanych" chłopków, dopóki nie usłyszała brzdęku kluczy przy uchu. Odebrała łańcuszek z przyczepionym kompletem i przytuliła przyjaciela, ruszając w stronę domu. Pamiętać, o telefonie do Browna...

***

Drzwi do studia z impetem wpadły na ścianę, wydając niemały huk i zwracając uwagę absolutnie wszystkich. W progu stał blondyn, który powstrzymywał śmiech, co można było wywnioskować po jego czerwonej twarzy i nachalnym zagryzaniu dolnej wargi, a tuż za nim stał Harry z... dość dziwną miną. Wszyscy wpatrywali się w nich ze zdziwieniem. Natomiast miny fotografa oraz stojącego obok niego menagera - nie wróżyły niczego dobrego. Wręcz krzyczały, że żądają wyjaśnień.
 - Więc raczycie nam wytłumaczyć to spóźnienie? – zapytał Paul, unosząc jedną brew ku górze.
 - No, bo my tak trochę... – zaczął tłumaczyć Styles, jednak głośny śmiech przyjaciela natychmiast go uciszył.
 - Prze... Przepraszam – jąkał się blondyn, próbując opanować śmiech. – Ale... Harry...
 - Boże, Niall – jęknął Louis, gdy chłopak ponownie wybuchł śmiechem. – Możesz mówić normalnie? – zapytał, przenosząc wzrok na najmłodszego i uważnie przyglądając się jego koszulce. – Hazz? Co ty masz na bluzce?
 - No, to tak trochę... Shake truskawkowy – odparł cicho, na co Horan zsunął się na dół pod ścianą, chowając głowę w kolanach, by stłumić swój głośny śmiech.
 - Boże, za co ty mnie tak karzesz? – odezwał się cicho menager. – Harry, idź się przebierz, a ty Niall wstań z podłogi i się uspokój.
Blondyn posłusznie podniósł się z miejsca i płacząc ze śmiechu ruszył w stronę kanapy, na której siedzieli pozostali. Szybko usiadł obok nich i z powrotem zaczął opanowywać swój śmiech. Łzy spływały mu po policzkach, a on nie mógł ich zatrzymać. Wszyscy wpatrywali się w niego z niemałym zdziwieniem. Gdy w końcu otarł mokre policzki i wziął głęboki oddech - zaczął się uspokajać.
 - Co z tobą? I co z nim? – zapytał Zayn, wskazując na drzwi garderoby, by Horan wiedział, o co chodzi.
 - Brzuch mnie rozbolał z tego śmiechu – jęknął, ignorując pytania. – Macie coś do jedzenia?
 - Mam batona – odezwał się Louis, a błękitne tęczówki wbiły się w jego twarz. – Ale dostaniesz go, jak nam to wszystko wytłumaczysz.
 - Harry stanął za jakąś laską w Milkshake City i ona chciała odejść, ale na niego wpadła i jej shake się rozlał, dlatego ma mokrą koszulkę. Dziewczyna była dość wybuchowa i chciała mu przywalić, ale jakiś jej kolega wyniósł ją, więc nie miała jak. Ogólnie była ładna i chyba spodobała się Harry'emu, ale ja tam nie wiem. Cały czas przypomina mi się jego twarz, gdy prawie mu przywaliła albo jak szarpała się, żeby mu przywalić. Tego nie da się opisać. To trzeba było zobaczyć – wypowiadał słowa z prędkością światła, przez co pozostali ledwo go zrozumieli. – Mogę już tego batona?
 - Jasne – odparł szatyn, rzucając w jego stronę opakowanie.
 - Dobra chłopaki! – krzyk fotografa rozległ się po studiu, gdy tylko Styles opuścił garderobę. – Bierzmy się za tą sesję!
Oślepiający flesz, głupie pozy, śmiech, żarty, chwila powagi, jedno normalne zdjęcie, trzydzieści zdjęć z dziwnymi wyrazami twarzy... Chwilami Tomlinson miał wrażenie, że trafił do zoo i został w nim równie zdemoralizowany, co pozostali. W sumie to chyba nawet było trafne określenie. Wszyscy w końcu uśmiechnęli się do zdjęcia, by jak najszybciej zakończyć sesję, jednak skupienie fotografa przerwał głośny dźwięk telefonu.
 - Przepraszam – powiedział szybko Louis i podbiegł do urządzenia.
Spojrzał na wyświetlacz i przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Numer nieznany? Co się dzieje? Z lekkim zawahaniem przesunął palcem po ekranie.
 - Halo? – powiedział cicho.

***
 
 - Halo? – cichy głos w telefonie przeciął ciszę, powodując głośne wciągnięcie powietrza przez szatynkę.
Miała wrażenie, że już słyszała gdzieś ten głos... Jednak nie miała pojęcia, gdzie. Wydawało jej się, że to właśnie ten głos otulał ją ciepłem zawsze, gdy tego potrzebowała. Mimo tego, że teraz można było wyczuć w nim lekko chrypę, to i tak skądś go kojarzyła. Słowo wypowiedziane przez niego, odbijało się echem w jej głowie, docierając do najskrytszych zakamarków jej umysłu. Była jak sparaliżowana, kojąc się ciepłem tonu, jaki usłyszała.
 - Halo? – powtórzył nieco zniecierpliwionym tonem. – Kim...
 - Czy rozmawiam z panem Brownem? – zapytała najbardziej opanowanym głosem, jaki udało jej się wydobyć.
 - Nie... To chyba pomyłka.
 - Och. W takim razie prze...
 - Czy my się znamy?
Czuły głos wypowiedział słowa z prędkością światła, wprowadzając Melanie w niemałe zdziwienie. Czyli on też miał takie wrażenie? Zaczęło przekopywać w głowie ostatnie wydarzenie, poszukując tego tonu, jednak to było na nic.
 - Bardzo w to wątpię – wypowiedziała powoli, akcentując ostatnie słowo. – Przepraszam za pomyłkę – dodała i nie czekając na odpowiedź, rozłączyła połączenie.
Rzuciła telefon na łóżko, opierając czoło o zimną szybę. Starała się przypomnieć sobie ten głos... Była pewna, że już go słyszała. Problemem był tylko czas. Kiedy to mogło się wydarzyć? Kilka dni temu? A może miesięcy? Możliwe również, że kilka lat temu...
 - Mo – cichy głos, dochodzący z progu jej pokoju, przerwał rozmyślania. – Mogłabyś zerknąć na Victora? Ja muszę wyjść. Teo kazał mi się rozejrzeć, no i wiesz...
 - Jasne, Rock – odparła, uśmiechając się w jego stronę. – Tylko uważaj na siebie.
 
***

Ostatni wers piosenki i wszyscy mogli zejść ze sceny. Tomlinson wręcz z niej zbiegł. Finał... To słowo oznaczało tak wiele możliwości. Szatyn rozglądał się gorączkowo w poszukiwaniu rodziny i jednej, drobnej szatynki, która miała wyściskać go na powitanie... ale ona chyba miała inne plany. Spojrzał z szerokim uśmiechem w stronę swojej rodzicielki i dwóch dziewczynek stojących po jej bokach.* Podszedł do nich i mocno uściskał swoją matkę, po czym schylił się do sióstr, by je również przywitać. Gdy już to zrobił, spojrzał w oczy kobiecie z niemym pytaniem, które ona najwyraźniej odczytała.
 - Nie mogła przyjechać szepnęła. Ale kazała mi to przekazać – dodała, podając nastolatkowi białą kopertę.
Pokiwał głową i szybko ją otworzył. Chłonął każde słowo i... po prostu nie mógł w nie uwierzyć. Było mu przykro. Miał teraz ochotę uderzyć ze złości w najbliższą ścianę, a zarazem osunąć się po niej na samą podłogę i płakać niczym małe dziecko. Zacisnął mocno powieki, gdy skończył czytać, a kilka łez spłynęło po jego policzkach.
 - Przepraszam na chwilę   szepnął i poszedł w stronę toalet, zamykając zamek w jednej z nich.
Usiadł na desce i spojrzał na papier, który mocno zaciskał w ręce. Nie powstrzymywał się. Zaczął płakać jak małe dziecko. Płakać... z własnej głupoty i smutku rozrywającego go od środka.
____________________________________________
 
Przeeepraszam za opóźnienie. Szkoła zabiera cały mój wolny czas. No i chyba zwaliłam ten rozdział... ;____;
Dziękuję za ponad siedem tysięcy wejść na bloga oraz ponad trzydziestu obserwatorów, a także za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Kocham was.
Datę następnego rozdziału możecie zobaczyć pod spisem treści.

* na potrzeby opowiadania Louis ma tylko dwie siostry - Charlotte i Jasmine.
 
Czekam na wasze opinie! <3

13 komentarzy:

  1. O Boziu nie mogę się doczekać następnego.
    Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawaliłaś ???????
    Czym ?
    Kobieto ten rozdział jest opqweurtyialskjdfhgzmnxbcv
    !
    Braksłów.. chociarz.. może kilka się znakdzie..

    zarąbisty

    genialny

    świetny

    cudowny

    boski

    <3<3

    Nie moge doczekać się kolejnego <3<3

    Kocham <3
    Weny niunia *o*

    Anana

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne... Zawaliłaś to ja św. Walenty. Znakomity!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog!!

    Zapraszam
    http://allyouneversaytome.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie kochana :* Zostałaś nominowana przeze mnie do LBA :) Więcej informacji u mnie :* http://i-hate-world-i-hate-him.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog ! :)
    Proszę o klikanie w baner na basku bocznym sheinside ♥. To dla mnie bardzo ważne ,a tu w tym poście jeśli napiszesz ,że klikłaś dostaniesz wynagrodzenie :http://fashionneverenough.blogspot.com/2013/12/shineside.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to opowiadanie!!!
    z niecierpliwością czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. omggggggggg! Uwielbiam twoje opowiadanie! Masz OGROMNY talent *-*
    W wolnym czasie zapraszam na mój blog: http://story--of-my--life.blogspot.com/ i na blog mojej przyjaciółki: http://never-be-well.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominuję cię do Liebster Blog Awards. Więcej informacji --> http://stay-and-help-us.blogspot.com/p/nominacja-od-liebster-award-blog-jest.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdzial. Mozesz informowac mnie na tt ? @Naataalina

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ten twój blog! dodawaj szybko nexta! dodałam do obserwujących ;)Zapraszam do siebie na ff o Lou,mam nadzieje,że zajrzysz i skomentujesz. Dopiero zaczynam pisać,tak jak ty :) http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  12. SUPER :DDD TAK SIĘ ZACZYTAŁAM ŻE ZAUWAŻYŁAM ŻE DALEJ NIE MA ROZDZIAŁÓW XD BLOG ŚWIETNY.
    CZEKAM NA NEXTA

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za Twój komentarz, K. <3

KOCHANE PERILANATORS!