niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 7.

Przypominam o głosowaniu na Blog Miesiąca --> TUTAJ.
Z góry dziękuję za każdy głos. <3


Głośne rozmowy różnych osób oraz śmiechy roznosiły się w lokalu, po którym roznosił się intensywny zapach parzonej kawy. Można było usłyszeć nawet pisk jakiejś dziewczynki z, zewnątrz, który został zignorowany przez wszystkich, którzy znajdowali się w pomieszczeniu. Głośny wybuch śmiechu szatynki oraz jej przyjaciół rozniósł po kawiarni i w tym samym momencie każdy otrzymał swoje zamówienie. Obydwoje wpatrywali się w nastolatka, który opowiadał swoje szkolne przygody i gdy zakończył kolejną, która oczywiście została przypieczętowana salwą śmiechu można było usłyszeć dźwięk telefonu. Melanie szybko wyciągnęła z kieszeni komórkę i uśmiechnęła się odbierając połączenie.
 - Gdzie jesteście? – usłyszała głos blondynki.
 - Och, cześć, Emily. Tak, strasznie się cieszę, że dzwonisz – mówiła, wywracając ze śmiechem oczami.
 - Mo – jęknęła.
 - Starbucks. Idziesz do nas?
 - Jasne! Możesz zamówić mi latte. Zaraz będę! – odparła wesoło i nie czekając na pożegnanie przyjaciółki, rozłączyła się.
Szatynka zaśmiała się, widząc pytające spojrzenia chłopaków, jednak zamiast cokolwiek powiedzieć po prostu wstała z miejsca i złożyła kolejne zamówienie przy kasie w duchu dziękując bogu za brak kolejki. Gdy wysoki blondyn zanotował z szerokim uśmiechem rodzaj kawy, o jaki poprosiła, wróciła do stolika. Jednak nie potrafiła się oprzeć i kolejny raz zerknęła w stronę chłopaka, który odbierał zamówienie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy zauważyła, że on również się w nią wpatruje.
 - Mo! – podniesiony ton starszego chłopaka, wyciągnął szatynkę z niemego flirtu.
Przewróciła oczami i wyjaśniła poprzednią rozmowę. Siedzieli przez chwilę w ciszy i gdy po całej kawiarni rozległ się dźwięk dzwonka przy drzwiach, wszyscy spojrzeli w ich stronę. Do pomieszczenia wpadła blondynka z szerokim uśmiechem na twarzy i szybko rzuciła się w stronę stolika przyjaciół.
 - Czemu się tak szczerzysz? – zapytał bez owijania w bawełnę Victor, marszcząc przy tym zabawnie brwi.
 - Ponieważ... Mam dla nas mega newsa! – pisnęła uradowana, klaszcząc w dłonie, po czym upiła łyk gorącej kawy, którą wskazała jej szatynka.
 - Więc mów, co to takiego? – pytała Melanie, wpatrując się w przyjaciółkę.
 - Załatwiłam dla ciebie świetną sesję! Kochana, po niej będziesz bardziej rozchwytywana niż Johnny Depp!
 - Ale ty wiesz, że on jest aktorem, a nie modelem, tak? – odezwał się Rock z lekkim uśmiechem.
 - No jasne, że wiem! To po prostu było takie porównanie – przewróciła oczami.
 - Więc mów... kto ma to szczęście i będzie miał zdjęcia z tak wspaniałą osobistością jak ja? – zapytała z szerokim uśmiechem szatynka, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
 - Nie powiem. Sama jutro zobaczysz, a dzisiaj lecimy na jakąś imprezę. Trzeba oblać taki sukces.
 - To się nie uda, Em – powiedział pewnie starszy chłopak, upijając łyk, chłodnej już, kawy.
 - Co? Dlaczego?
 - Przecież Vi nie może zostać sam w domu.
 - To pójdzie z nami. Nie wiem w czym widzisz problem, Rock – wtrąciła Carter.
 - Mo! On ma piętnaście lat. Przecież go nie wpuszczą.
 - Załatwię mu jakieś dokumenty – wzruszyła ramionami, mrugając z uśmiechem do rozbawionego nastolatka.
 - Demoralizujesz mi brata – mruknął, krzywiąc się.
 - Ktoś przecież musi – wyszczerzyła się w jego stronę i widząc jak chłopak przewraca oczami, wiedziała, że się zgodził.

~*~

 - Lou... A ty jeszcze nie gotowy?! – wrzasnął Mulat, wchodząc do pokoju przyjaciela.
Szatyn uniósł wzrok znad laptopa i zmarszczył brwi w niemym pytaniu. Nie miał dzisiaj ochoty absolutnie nigdzie się ruszać, wolał spędzić czas na przeglądaniu starych filmików i zdjęć, którymi mógł się poważnie zdołować. Jednak to było nieważne. We wspomnieniach było cudownie i nie obchodziło go to, jak bardzo przybity będzie jutro.
 - Gdzie mam być gotowy? – zapytał zdziwiony.
 - Jak to gdzie? Idziemy do jakiegoś klubu.
 - Nie chce mi się, Zayn – jęknął.
 - Ale wszyscy idą... Nawet Niall! Rozumiesz?! Brakuje mi tylko filmu z tego, jak bardzo pijany wróci – mówił, na co Tomlinson zaczął się cicho śmiać.
 - W takim razie idźcie sami, a ja zostanę.
 - Ale jesteś pewny?
 - Tak. Bawcie się dobrze – uśmiechnął się pewnie, na co brunet z wyraźnie gorszym humorem skinął głową i ruszył w stronę drzwi.
 - Zayn – odezwał się Louis, zanim ten zdążył nacisnąć klamkę. – Nie przesadź, okay? Podobno jutro mamy jakąś dobrą sesję i nie będziemy na niej sami.
 - Jasne, stary. Postaram się kontrolować.
Szatyn zaśmiał się, widząc powagę, jaką próbował utrzymać jego przyjaciel, jednak marnie mu to wychodziło. Umówił się z chłopakami, że oni zamkną drzwi, bo wtedy będzie miał pewność, że wzięli ze sobą klucz, po czym odtworzył zatrzymany kilka minut wcześniej film.

Uśmiechnął się, słysząc dziewczęcy pisk, a po chwili jego uśmiech stał się jeszcze większy... na ekranie pojawiła się dwunastoletnia dziewczynka, która nie mogła opanować swojego śmiechu. Co sił uciekała przed goniącym ją, starszym chłopakiem, jednak nie miała absolutnie żadnych szans i chwilę później była w objęciach szatyna, przebranego za dinozaura. Mimo to nastolatka nie przestawała się śmiać, co udzieliło się także jej przyjacielowi, który nie potrafił się powstrzymać i wybuchł śmiechem, tracąc przy tym równowagę, co sprawiło, że obydwoje upadli na trawę.

Zaśmiał się, mimo łez, które zebrały się w jego oczach. Jednak to był dopiero początek wszystkiego. Bez żadnej przerwy pojawiło się kolejne nagranie. Jedno z tych, których nie powinien oglądać w samotności, które było zbyt trudne do obejrzenia. Prawda była taka, że jeszcze nigdy nie odtworzył go w całości i już po kilku sekundach wyłączał film, zamykając się na dobre w sobie. Nie dopuszczając do siebie nic, poza myślami typu "co by było gdyby...". Jednak tego wieczoru determinacja szatyna była większa niż kiedykolwiek. Nadszedł czas na zmierzenie się z najbardziej raniącym wspomnieniem...

 - Sto lat! Sto lat! Niech żyją, żyją nam! A kto? Melanie i Louis! – wykrzyknęli wszyscy goście na zakończenie swojego śpiewu.
Jubilaci spojrzeli na siebie porozumiewawczo i razem zdmuchnęli świeczki na ogromnym torcie, za co zostali momentalnie nagrodzeni głośnymi brawami. Tuż po tym nadszedł czas na prezenty. Odbierali każde zapakowane pudełeczko, obiecując, że później je otworzą i gdy wszyscy już oddali swoje podarunki mama Louisa, współpracując z tatą Melanie zaczęli kroić tort. Jednak, czy aby na pewno każdy już przekazał swój prezent? Przyjaciele szybko zerwali się ze swoich miejsc biegnąc w przeciwne strony i już po chwili z powrotem stali naprzeciwko siebie z szerokimi uśmiechami.
 - Wszystkiego najlepszego, LouLou – odezwała się cichym głosem piętnastolatka, wyjmując zza pleców średniej wielkości pudełko w pomarańczowym papierze dekoracyjnym.
 - Wszystkiego najlepszego, Mellie – powiedział w tym samym czasie, co dziewczyna wyciągając torebkę ozdobną z uśmiechniętym świętym Mikołajem przed siebie.
Obydwoje wybuchli głośnym śmiechem, widząc, że zrobili dokładnie to samo, w tym samym czasie. Gdy odrobinę się opanowali odebrali od siebie prezenty, kładąc je na swoich krzesłach i mocno się do siebie przytulili. Urodziny w tym samym dniu, były czymś, co zawsze niesamowicie ich rozbawiało. Gdy ich długi uścisk został zakończony zajęli swoje miejsca. Spoglądali raz na siebie, a raz na prezenty, które od siebie dostali.
 - Nie wytrzymam – jęknął szatyn, łapiąc pudełko i delikatnie rozrywając pomarańczowy papier, czym sprawił wybuch śmiechu u swojej przyjaciółki. – No co?
 - Wymiękłeś jako pierwszy! Ha! Co roku wygrywam – uśmiechnęła się triumfalnie, wystawiając język w stronę szatyna, po czym uważnie mu się przyglądała, czekając na jego reakcję na prezent.
Siedemnastolatek ostrożnie wyjął z pudełka brązową ramkę, a w jego oczach momentalnie pojawiły się łzy. Delikatnie dotknął opuszkami palców szybki, za którą znajdowało się wiele znaczące dla niego zdjęcie.
Zatrzymał film i zakrył twarz dłońmi, pociągając kilka razy nosem. Ściągnął bardziej rękawy granatowej bluzy i starł łzy spływające po jego policzkach. Wziął głęboki oddech, mając nadzieję, że uda mu się choć trochę uspokoić i powoli obrócił głowę spoglądając na szafkę nocną, a dokładniej na rzecz, która znajdowała się na niej.
Brązowa ramka nie była już tak błyszcząca jak na samym początku, a na wewnętrznej cienkiej szybie można było zauważyć kilka smug. Jednak nie miało to większego znaczenia, bo największą wartość miało zdjęcie w środku, a właściwie kilka zdjęć, które zostały ze sobą profesjonalnie złączone. Wzrok szatyna zatrzymał się dłużej na największym zdjęciu znajdującym się w samym środku. Dość niski jak na swój wiek siedemnastolatek, niosący na rękach swoją przyjaciółkę, niczym pannę młodą. Jego głupia mina zdecydowanie ją rozbawiła, bo na zdjęciu został uwieczniony jej szeroki uśmiech i głowa nieco odrzucona do tyłu. Tomlinson doskonale pamiętał ten dzień. Ich przyjaciel, Jason, był wtedy z nimi na spacerze i robił zdjęcia dosłownie cały czas, mając przy tym niezły ubaw. Na twarzy szatyna pojawił się delikatny uśmiech na wspomnienie tej sytuacji. Przeniósł wzrok na dużo mniejsze zdjęcia znajdujące się dookoła poprzedniego. Jedno przedstawiało ich splecione dłonie, pozostałe różne przytulenia, buziaki w policzek, granie na playstation, bądź inne szalone w ich wykonaniu rzeczy. Jednak jedno z nich również należało do wyjątkowych. Mimo tego, że było najbardziej pospolite z nich wszystkich, dla niego miało największe znaczenie. Uważnie przyjrzał się fotografii, na której znajdowało się dwoje śpiących nastolatków. Szesnastolatka z głową opartą o ramię swojego starszego przyjaciela, który zasnął oparty policzkiem o jej głowę. Nic nadzwyczajnego, prawda? Tyle, że zdjęcie zostało zrobione dwa miesiące przed X Factorem... w dodatku przez Jasmine*. Po policzkach szatyna spłynęło kilka łez na wspomnienie, nie żyjącej już, młodszej siostry. Nie chcąc zadawać sobie jeszcze więcej bólu związanego z nią, z powrotem przeniósł wzrok na laptop i odtworzył wstrzymany film.
 - Jakie śliczne – powiedział siedemnastolatek, przenosząc wzrok na przyjaciółkę. – Dziękuję.
 - To jeszcze nie wszystko – odparła z szerokim uśmiechem. – Nie masz, za co dziękować, LouLou.
Nastolatek sięgnął, by wyjąć kolejną rzecz znajdującą się w pudełku i chwilę później wyciągał z niej swoje ulubione perfumy i małą karteczkę. Uważnie śledził tekst wypisany na niej i dopiero, gdy zakończył zauważył, że była to informacja o castingach do programu.
 - Powinieneś iść – odezwała się dziewczyna, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. – Nie możesz marnować tak wielkiego talentu.
 - Tylko jeśli dotrzymasz mi towarzystwa na castingu – westchnął, a na twarzy szatynki pojawił się ogromny uśmiech.
 - Będę cię dopingowała niczym cheerleaderka – zaśmiała się, a chłopak jej zawtórował.
 - Otwieraj swój – powiedział nagle siedemnastolatek.
Nastolatka z szerokim uśmiechem wzięła ze stołu ozdobną torbę i wyjęła z niej zamszowe pudełeczko. Przez chwilę patrzyła na nie zupełnie zaskoczona, po czym z lekkim zawahaniem je otworzyła. Zakryła dłonią usta, wpatrując się w naszyjnik, który spoczywał na białej poduszce. Wisiorek zawieszony na srebrnym łańcuszku przedstawiał srebrną marchewkę z drobnymi, pomarańczowymi diamentami.
 - To piękne – szepnęła wyciągając naszyjnik i uważnie mu się przyglądając.
 - Mogę? – zapytał chłopak, na co dziewczyna skinęła głową.
Bez wahania wstał z miejsca i odebrał od niej biżuterię, którą po chwili zapinał na jej szyi. Usiadł z powrotem na swoim krześle i w pełni szczęścia obserwował jak szatynka obraca zawieszkę w palcach nadal się nią zachwycając.
 - Jest cudowna – powiedziała, odwracając twarz w stronę przyjaciela. – Bardzo ci dziękuję.
 - Nie musisz dziękować. Po prostu obiecaj mi, że zawsze będziesz miała ją przy sobie.
 - Możesz być tego pewien, LouLou – odparła, wstając i siadając na kolanach przyjaciela, po czym mocno wtuliła się w jego tors.
Szatyn z impetem zatrzasnął laptop, podnosząc się z łóżka. Z szafki nocnej wziął paczkę papierosów i wyszedł na taras odpalając jednego. Zaciągnął się nikotyną, która powoli zaczęła go uspokajać, po czym spojrzał prosto w błyszczące na niebie gwiazdy.
 - Dotrzymałaś słowa, Mellie? Nadal masz go przy sobie? – zapytał szeptem, wpatrując się w najjaśniejszą na niebie gwiazdę, jakby to właśnie od niej oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie.
~*~
 - Wydaje mi się, że złoty naszyjnik ładniej będzie kontrastował z sukienką – powiedziała pewnie blondynka. – Może ten? – zapytała, wyjmując ze szkatułki złoty naszyjnik z małą gwiazdą.
 - Nie, Em. Zostaje ten.
 - No, ale... – zaczęła, jednak widząc, że przyjaciółka nie odpuści westchnęła głośno, unosząc ręce w geście obronnym. – Marchewka... co, za uparty człowiek – mruczała pod nosem, na co szatynka wybuchła śmiechem.
 - Ja cię ciągle słyszę. Chodź, bo Rock od jakiejś godziny daje kazanie Victorowi. Trzeba ratować chłopaka.
Obydwie się zaśmiały, po czym ruszyły do salonu, gdzie siedzieli przyjaciele. Melanie szybko wyciągnęła ich z pokoju i chwilę później wychodzili z mieszkania. Klub był dwie ulice dalej, ale mimo to, postanowili się przejść. Po drodze szatynka przekazała najmłodszemu dowód, według którego chłopak miał osiemnaście lat. Starszy brat oczywiście nie oszczędzał sobie komentarzy, które wykazywały, że nie podoba mu się pomysł demoralizacji młodszego, ale wszystko było już ustalone, więc nic nie mógł zrobić.
Dziewiętnastolatka nerwowo wybijała stopą jakiś rytm, mrucząc pod nosem niezrozumiałe dla nikogo słowa. Kolejka do wejścia ciągnęła się w nieskończoność, co niesamowicie ją irytowało.
 - Mo, opanuj się w końcu. Jeszcze kilka osób i wejdziemy – szepnęła blondynka.
 - Jasne – odparła Melanie, sięgając do kieszeni kurtki, skąd wyjęła paczkę papierosów i odpaliła jednego z nich.
 - Przepraszam, czy mogłabyś tutaj nie palić? – zapytała jakaś dziewczyna, stojąca tuż za szatynką.
 - Nie – odparła obojętnie, mierząc wzrokiem niższą dziewczyną. – Masz z tym jakiś problem?
 - No właśnie trochę mam.
 - Zawsze możesz wyjść – wzruszyła ramionami i oparła się o ścianę celowo dmuchając dymem w stronę dziewczyny.
Gdy wyrzucała wypalonego papierosa, akurat do klubu wszedł brunet stojący przed nią. Podała ochroniarzom bilet wraz z dowodem i po chwili weszła do budynku. Stanęła obok drzwi i czekała na pozostałych. Całą czwórką udali się najpierw do szatni, by zostawić kurki, po czym weszli na salę pełną tańczących ludzi. Odór alkoholu był tu o wiele silniejszy niż przy wejściu. Szatynka z szerokim uśmiechem zaciągnęła się wonią napojów procentowych i skinęła głową do przyjaciół, by zajęli jakiś stolik, a sama poszła zamówić drinki.
 - Dwa razy whisky, raz mojito i wódkę z ananasem, tylko gdybyś mógł to więcej soku z ananasa niż normalnie – zakończyła, mrugając do umięśnionego barmana.
 - Bogate zamówienie widzę, księżniczko – usłyszała głos obok siebie i szybko spojrzała w jego stronę.
 - No nie, to znowu ty – jęknęła, zakrywając twarz dłońmi. – Prześladujesz mnie, czy co?
 - Jeszcze nie – powiedział pewnie, po czym złożył swoje zamówienie i z powrotem przeniósł wzrok na szatynkę. – Ale mogę zacząć – mrugnął, na co dziewiętnastolatka wyraźnie się skrzywiła. – Jestem Harry, a...
 - A mnie to wcale nie obchodzi – powiedziała, cmokając w powietrzu, po czym zabrała swoje zamówienie i udała się do stolika przyjaciół.
Szatynka doskonale wiedziała, że zaskoczony chłopak się w nią wpatruje, jednak nie interesowało ją to. Zmierzała przed siebie, by jak najszybciej dotrzeć do stolika. Chwilę później postawiła wszystkie szklanki na stoliku, podsuwając każdą do odpowiedniej osoby, a następnie sama zajęła miejsce tuż obok piętnastolatka.
 - Zgodziłem się, żeby tu przyszedł, ale nie wiedziałem, że chcesz go demoralizować jeszcze bardziej – powiedział Rock, wpatrując się w przyjaciółkę z morderczym wyrazem twarzy.
 - Daj spokój. Jak raz się napije to nic mu się nie stanie, poza tym i tak ma lżejsze niż normalnie by było – odparła, wypijając duszkiem całą szklankę whisky.
Z szerokim uśmiechem oznajmiła znajomym, że idzie się zabawić po czym ruszyła w tłum ludzi. Zatrzymała się na samym środku parkietu i po prostu zaczęła poruszać się w rytm głośnej muzyki. Już po chwili poczuła czyjeś ręce na talii. Odwróciła się i na dobre zatraciła się w miodowych tęczówkach bruneta.
~*~
 - Czemu jeszcze nie śpisz? – cichy głos Mulata przerwał ciszę.
Tomlinson nieco przestraszony odwrócił się w jego stronę, kiwają głową, na co brunet cicho się zaśmiał, po czym podszedł bliżej przyjaciela i oparł się o zimną barierkę.
 - Nie jesteś pijany – powiedział z lekkim uśmiechem Louis.
 - Jak się upijać to tylko z tobą, stary – zaśmiał się, a szatyn mu zawtórował. – Mów, co cię gryzie.
 - Chciałbym z nią pogadać – westchnął, patrząc w gwiazdy. – Nawet jeżeli miałaby mi wykrzyczeć wszystko, co o mnie myśli prosto w twarz. Chciałabym się z nią zobaczyć, bo... tak cholernie mi jej brakuje, Zayn.
 - Powoli robisz się żałosny, Lou.
 - Dzięki. Wyżal się przyjacielowi, on cię zawsze pocieszy.
 - Wiesz, że możesz się wyżalać ile chcesz. Tylko wkurza mnie to, że nic z tym nie robisz. Chcesz z nią pogadać.. nie wiem w czym widzisz problem. Wiesz, gdzie mieszka, jedziesz i gadasz.
 - To nie takie proste.
 - To jest proste. Ty się po prostu boisz – powiedział pewnie, odpychając się od barierki. – Strach ci w niczym nie pomoże – dodał, wracając do pokoju.
Louis westchnął cicho przepełniony irytacją. Mulat czasami potwornie go irytował, a szczególnie dlatego, że gdy chodziło o takie sprawy, to zawsze miał rację. Spuścił głowę i starał się uspokoić, by pójść w końcu spać. W końcu nie chciał na kolejnej sesji wyglądać jak zombie. Przetarł twarz dłońmi i wrócił do pokoju.
 - Wiedziałem, że skądś ją znam – szepnął Malik, trzymając w rękach brązową ramkę.
 - O czym ty mówisz? Zostaw, bo jeszcze potłuczesz – odezwał się szybko szatyn, stawiając fotografię z powrotem na szafce.
 - No o niej – powiedział, wskazując uśmiechniętą twarz szatynki na zdjęciu. – Bawiłem się z nią w klubie dobre cztery godziny.
 - Co? – Tomlinson momentalnie spoważniał, wpatrując się w twarz przyjaciela. – Jesteś pewien? Jak miała na imię?
 - Nie wiem. Nie chciała powiedzieć prawdziwego imienia. Kazała mówić do siebie Ellie.
~*~
 - Mo, do cholery jasnej, jak teraz się nie podniesiesz to źle się to dla ciebie skończy! – krzyk blondynki rozległ się po całym pokoju.
 - Gdybym leżała skacowana, to możesz być pewna, że udusiłabym cię za taki wrzask – mówiła szatynka, przeciągając się na łóżku.
 - Jasne. Teraz wstawaj i... wow! Koniecznie załóż przeciwsłoneczne okulary. Makijażystki jakoś ukryją te wory.
 - Em... mówiłam ci kiedyś, jak bardzo cię nienawidzę?
 - Hm... nie musisz. Doskonale wiem, że mnie kochasz. Śniadanie czeka. Ubieraj się, bo za dwadzieścia minut musimy jechać.
Nie czekając na żadną odpowiedź ze strony szatynki, Emily wyszła z jej pokoju trzaskając drzwiami. Melanie burcząc pod nosem różne zgryźliwe epitety, którymi zawsze nad ranem określała swoją przyjaciółkę, wybrała pierwsze z brzegu ubrania z szafki i poszła do łazienki, by się odświeżyć.
Po krótkim prysznicu, założyła na siebie wybrane wcześniej rzeczy, a włosy związała w wysokiego kucyka. Następnie zeszła na dół i podbiegła do wypatrzonej wcześniej miski z czekoladowymi płatkami śniadaniowymi.
 - Jestem ciekawa, co byś zrobiła, gdybym załatwiła ci jakąś promocję biżuterii – zastanawiała się blondynka, wpatrując się w młodszą dziewczynę.
 - Nie rozumiem.
 - No jestem po prostu ciekawa, czy tak, jak do tej pory kłóciłabyś się ze styliskami, że nie zdejmiesz marchewki z szyi.
 - Możesz być tego pewna.
 - Dzisiaj też jej nie zdejmiesz?
 - Nie, Em.
 - Dlaczego? W ogóle, dlaczego marchewka? Ty ich nienawidzisz.
 - To teraz nieistotne – urwała, odkładając talerz do zlewu. – Jedziemy?
 - Więc chodźmy.
Zabrały ze sobą potrzebne rzeczy i gdy Emily wychodziła z domu, Melanie pobiegła jeszcze po czarne okulary przeciwsłoneczne. Założyła je na nos, po czym wybiegła z mieszkania, wpadając do samochodu, w którym za kierownicą siedziała już blondynka. Całą drogę przegadały, co chwila, wybuchając śmiechem.
 - Więc jesteś gotowa, Mo... znaczy Ellie?
 - Zawsze, pani menager.
Wysiadły z samochodu i skierowały się w stronę studia. Cała drogę szatynka zakopywała przyjaciółkę pytaniami, z kim ma sesję, jednak nie udało jej się absolutnie niczego wyciągnąć. Wiedziała tylko, że są najsławniejszym zespołem na świecie. Szkoda tylko, że ostatnio nie była wcale obeznana w muzyce. Cały czas przeznaczała na zlecenia, które szef cały czas jej podrzucał.
Gdy już miała wejść do pomieszczenia, gdzie miała odbyć się sesja, została zatrzymana przez stylistki, które zaciągnęły ją do garderoby. Po zrobieniu dość mocnego makijażu i wyprostowaniu włosów, przyszedł czas na kreację. Niewysoka ruda kobieta wepchnęła jej w ręce krótką, czarno-czerwoną sukienkę z rozkloszowanym dołem, po czym kazała jej się w to ubrać. Gdy opuściła przebieralnie Rudzielec stwierdził, że wszystko jest dobrze i może iść.
Carter wzięła głęboki oddech, po czym ruszyła w stronę odpowiedniej sali. Już podchodząc bliżej słyszała różne krzyki, a także śmiechy. Jej wysokie obcasy wybijały głośny rytm na płytkach, jednak miała wrażenie, że jest on całkowicie zagłuszony przez wyraźne męskie głosy. Stanęła w progu i aż oniemiała, gdy zobaczyła piątkę chłopaków, leżących jeden na drugim, na podłodze. Spojrzała na leżącego na samym dole Loczka, którego twarz powoli stawała się czerwona... pewnie przez brak powietrza. Chwila... to ten koleś od koktajlu! On na pewno mnie prześladuje! Tuż na nim leżał blondyn, którego Melanie również miała okazję wcześniej spotkać. Natomiast na blondynie jej dobry kolega z poprzedniej nocy, na którego widok lekko się uśmiechnęła.
 - Dobra chłopaki! Już, koniec! – krzyknął fotograf, na co leżący na samej górze szatyn z jękiem się podniósł.
Właśnie wtedy dziewiętnastolatka mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Dłuższe włosy, zaczesane do góry i lekki zarost, który dodawał mu męskości. Biała koszulka dobrze współgrała z czarnymi, podwiniętymi przy kostkach, spodniami, a dżinsowa kurtka dodawała lekkości całej stylizacji. Nagle szatyn podniósł wzrok i dziewczyna mogła zauważyć lazurowe tęczówki... te same, które towarzyszyły jej przez tyle lat.
 - Mellie? – cichy szept wydobywający się z jego ust był niczym sztylet, wbijający się powoli prosto w brzuch szatynki, by od nowa obudzić wszystkie bolesne wspomnienia.
______________________________________________
* pamiętacie wspomnienie dziewczyny ze szpitala w piątym rozdziale? To była siostra Louisa. Zapamiętajcie jej postać. Będzie miała dość ważne znaczenie. :)
Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść! <3
Bardzo tęskniliście? Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Nauka, później święta, a później jeszcze Sylwester... nie miałam w ogóle czasu. Obiecuję, że następny pojawi się za równe dwa tygodnie. Jestem chora, więc może uda mi się naskrobać kilka rozdziałów do przodu.
No cóż.... Chyba tyle.
Czekam na wasze opinie! *,*
Do następnego!

15 komentarzy:

  1. Boski Rozdział <3 W końcu się spotkali i Bum! Już nie mogę doczekać się kolejnego jestem ciekawa co zrobi? Wybiegnie? Może wyprze się że to nie ona?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział *__*
    Po prostu uwielbiam twojego bloga *,*
    Ciekawe co będzie dalej?...hmm...Może wybiegnie z sali albo przyzna się, że to ona i będzie go ignorować, a jak się wyprze to Lou ją raczej rozpozna po naszyjniku z marchewką ^^
    Czekam na kolejny rozdział i
    Pozdrawiam ; 33

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr kocham i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  4. Kingo! a teraz mnie posłuchaj bo to będzie długaaa przemowa jak nic. Rozdział jest piękny wręcz idealny jakby to ująć w te słowa. Jestem ciekawa co będzie dalej... czy Louis i Mo się pogodzą.. hmm.. Tyle pytań i na żadne nie mam odpowiedzi, a z ciebie tego nie wyduszę :c Czekam na następne rozdziały :*

    http://i-hate-world-i-hate-him.blogspot.com/
    http://tragediasprzedlatpowraca.blogspot.com/ - Rozdział 1 pojawi się już dzisiaj : ]

    OdpowiedzUsuń
  5. KIKAAAAA, ALE Z CIEBIE WREDNA BICZKA. NO EHHH. ;C
    a teraz serio, no. jak mówiłam tak zrobiłam, przeczytałam ten zaległy rozdział, tj, poprzedni i ten. naprawdę wszystko jest tak cudnie napisane, uwielbiam Mel, pamiętasz? "zabijaczka"?
    no, ale jak można demoralizować piętnastolatka? w sumie to jakby mojego brata, ups...zapomniałam, on jest już zdemoralizowany. sprawa ułatwiona, nie?
    LouLou ale z ciebie jest [ UWAGA, UWAGA, NASZ TEKST ULUBIONY] dupa wołowa. serio.
    Hazz oj, podpadłeś, jestem przekonana, ze zareagowałabym podobnie, ale cóż, ja bym się chyba nie wahała, nie sądzisz? phi, jak to określiłaś...jestem impulsywna. chyba troszkę za bardzo.
    Kocham reakcje Zayn'a. "Bawiłem się z nią w klubie dobre cztery godziny."
    Jak ja go wielbię.
    A i jesteś pewna, ze Horan nie popuścił w spodnie, gdy się wtedy, czyli chyba w poprzednim śmiał? bo mam podejrzenie. xd
    ogólnie, to wiesz, że ja jestem jak najbardziej za tym opowiadaniem,
    i proszę o regularność, nie możesz nas tak zaniedbywać, wiesz?
    hahah, mówi laska, która nie dała prawie 2 miesiące rozdziału.
    zabawna ja.
    Wiec życzę Ci powrotu do zdrowia.
    Pozdrawiam cieeeeeeeeplutko, Justyna K.

    OdpowiedzUsuń
  6. DLACZEGO PRZERWAŁAŚ W TAKIM MOMENCIE ?!? JAK JA BĘDĘ SPAĆ PO NOCACH ? NIE BĘDĘ BO ZA BARDZO BĘDĘ CIEKAWA CO DALEJ. Proszę pisz szybko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam !!! Zapraszam również do mnie http://midnight-mamories.blogspot.com jeśli możesz informuj mnie tu o nowych rozdziałach
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział
    Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie dawno odnalazłam twojego bloga i...i Kocham cie i to opowiadanie!Po prostu mega świetne,epickie,przecudowne!Ja cie kiedyś dorwe!Dlaczego w takim momencie przerwałaś?No wiesz cooo..,zuaa jesteś xd Musze teraz czekać na moment który mnie najbardziej interesuje,nie zepsuj go.Oni powinni...no nwm,znów się pogodzić.Tak,powinni.No to ja już nie przynudzam.Czekam na nn ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz zajeb*stego bloga czekam na next z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki moment! Grrr... -,- dodawaj szybciej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale nie dam rady dodawać częściej, czy szybciej. -,-'

      Usuń
  10. Zajebisteeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! No po prostu nie mam słów żeby to opisać, masz niesamowity talent i jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy :D W końcu się spotkali Awwwww :D Z reguły to zawsze wczuwam się w to co czytam tym bardziej jak mi się coś spodoba xD taka już jestem i czasem na niektórych opowiadaniach po prostu ryczę xD mam nadzieję że ty nie doprowadzisz mnie do takiego stanu i oni no nwm zrobią wielkiego, długiego przytulasa :D Awwww ale bym się cieszyła ;)) No to czekam na następny i czekam aaa nie mogę się doczekać tym bardziej że musiałaś skończyć w takim momencie xP no wiesz jak mogłaś no xD nie no zdrowiej i pisz daleeeeej ;******

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy księżniczka doda next, bo już minęły 2 tygodnie a ja się uzależniłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem księżniczką, a dwa tygodnie to nie jest dużo, skarbie. :)
      I gdybyś nie wiedziała, to cały czas jestem w fazie pisania go. Jak widać nie zdążyłam przed północą. Od razu mnie za to zabij. :)

      Usuń
  12. Właśnie nie przesadzaj ja tez kocham jej opowiadania ale tak nie naciskam bo wiem ze czasem trudno jest napisać dobry rozdział

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za Twój komentarz, K. <3

KOCHANE PERILANATORS!