ŁADNIE PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM. :)
Od: Nieznany.
Ta blondynka jest niesamowicie seksowna. Myślisz, że mogę się przywitać, Mo? (:
Ta blondynka jest niesamowicie seksowna. Myślisz, że mogę się przywitać, Mo? (:
- Przepraszam, czy może pan przyśpieszyć? – zapytała się nagle szatynka, ignorując spojrzenia towarzyszy.
- Robię, co w mojej mocy, proszę pani – odparł z przepraszającym uśmiechem taksówkarz.
Melanie
zaklęła pod nosem i przeczesując swoje gęste włosy, spojrzała na
opartego na jej ramieniu przyjaciela. Miała zdecydowanie zbyt dużo
problemów na głowie i irytował ją fakt, że nie może sobie z nimi
poradzić. Przez cała drogę czuła na sobie wzrok, siedzących z nią osób.
Może wykluczając z tego wszystkiego Rock'a, który co chwila tracił
przytomność. Męcząca cisza ponownie zapadła w aucie. Dziewczyna
przygryzła wnętrze policzka, po czym głośno westchnęła. Nie czuła się
zbyt komfortowo w obecnym towarzystwie, a dodatkowo obawiała się tego,
co może się stać w mieszkaniu, jeżeli jak najszybciej tam nie dotrze.
Wychyliła się zza siedzenia, żeby ocenić stan trasy i zmarszczyła brwi nieco zirytowana faktem, że auto nadal się nie ruszyło. Jak to możliwe, że w środku nocy jest korek?!
- Był jakiś wypadek, Mellie – usłyszała łagodny głos obok siebie.
- Nie nazywaj mnie tak – burknęła w odpowiedzi, z powrotem opierając się o siedzenie.
Szatyn
również opadł na swoje siedzenie, zastanawiając się, czy ma
jakiekolwiek szanse na rozpoczęcie normalnej rozmowy z dziewczyną. Oparł
głowę o zagłówek swojego siedzenia i wpatrywał się przez dłuższą chwilę
w dach samochodu. Jego też powoli denerwowało takie bezczynne
siedzenie. Cóż, nigdy nie należał do cierpliwych osób.
Malik
spoglądał na przyjaciela w bocznym lusterku. Jednocześnie mu współczuł,
jak i był nieco rozbawiony ciągłymi próbami, które kończyły się
przesiąkniętymi jadem
wypowiedziami szatynki. Był niesamowicie zaciekawiony całą sprawą. Nie
miał pojęcia, dlaczego dziewczyna tak bardzo się od niego izoluje. Mimo
to mógł z niesamowitą łatwością dostrzec, że Melanie nie żywi w stosunku
do Louisa nienawiści. Co to, to na pewno nie. Wszystko było tylko
niesamowicie podsycone złością i chęcią wyżycia się na starym
przyjacielu. Tak, jakby robiła wszystko, by poczuł to, co czuła ona,
tyle, że Zayn nie znał jej uczuć i to go męczyło...
Dziewiętnastolatka
przeczesała nerwowo włosy, gdy usłyszała kolejny dźwięk swojego
telefonu. Zagryzła dolną wargę, widząc nową wiadomość, jednak zanim
zdążyła ją odczytać, zauważyła uśmiechniętą twarz blondynki na ekranie.
Zmarszczyła brwi, odbierając połączenie.
- Mo! – pisnęła dziewczyna.
Szatynka
zamarła, słysząc przerażony ton przyjaciółki. Poczuła nieprzyjemny
dreszcz, przebiegający po jej ciele. Bała się i pierwszy raz w życiu
mogłaby się do tego przyznać. Mimo, że nigdy nie odważyłaby wyznać komuś
swoich słabości, to gdyby ktokolwiek zapytał ją teraz, czy się boi,
potwierdziłaby jego przypuszczenia. Strach paraliżował zarówno jej
ciało, jak i umysł. Wstrzymała oddech, obawiając się pytania, które
cisnęło jej się na usta.
- Ktoś wybił okno – odpowiedziała na niezadane pytanie blondynka. – Cholernie wielkim kamieniem. Prawie sama nim dostałam! – opowiadała z coraz większą paniką. – Była przy nim kartka.
Klatka piersiowa Carter
ciężko unosiła się i opadała w niesamowicie szybkim tempie. Tomlinson
wpatrywał się w dziewczynę ze zmarszczonymi brwiami. Był całkowicie
zdezorientowany jej nagłą zmianą, która jednocześnie była dla niego niesamowicie przerażająca.
- Co tam jest napisane? – zapytała drżącym głosem.
- Dopadnę Cię.
Szatynka
spuściła głowę, zamykając oczy. Bezsilność, jaką czuła była tak silna,
jak jeszcze nigdy. Była przytłoczona wszystkimi wydarzeniami, które
ostatnio miały miejsce. Nie potrafiła sobie z niczym poradzić. Miała
ochotę się rozpłakać, przez to, że naraziła swoich bliskich na
niebezpieczeństwo i doskonale wiedziała, że nigdy nie wybaczyłaby sobie,
gdyby którekolwiek zginęło przez nią.
- Emily...
Zaczęła,
jednak nagły huk w słuchawce i pisk przyjaciółki, jak i krzyk Victora
w tle, dosłownie wbiły ją w siedzenie. Przerażona nadsłuchiwała
kolejnych dźwięków, przygryzając nerwowo wnętrze policzka. Nie miała
pojęcia, co robić.
- Mo, ktoś dobija się do drzwi – usłyszała zrozpaczony krzyk blondynki i miała ochotę przywalić sobie w twarz, za zostawienie jej samej w domu.
- Em, proszę cię, opanuj się, chociażby ze względu na Victora. Tylko go bardziej straszysz! – wrzasnęła, słysząc w tle płacz piętnastolatka. – Zabierz chłopaka na górę, niech schowa się w swoim pokoju, a sama idź do mojego. Pod łóżkiem jest... wiesz, co tam jest – dodała, przypominając sobie o obecności Zayna i Louisa w aucie, a raczej nie chciała, żeby wiedzieli, iż trzyma broń pod łóżkiem. –
W razie czego nie zawahaj się, okay? Zrobię wszystko, żeby dotrzeć do
domu, jednak jeżeli cokolwiek by się stało i ja bym nie zdążyła...
Emily, musisz to zrobić, jasne?
- Ja... Mo, ja nie mogę... przecież... Nie! To nie może się udać!
- Posłuchaj, to w ostateczności. Idź na górę, zanim będzie za późno. Zrobię wszystko, by zdążyć na czas, obiecuję – szepnęła, starając się panować nad rosnącym strachem. – Gdyby coś, dzwoń – dodała, rozłączając połączenie, po czym szybko odczytała zaległą wiadomość.
Od: Nieznany.
Stoisz w korku? Och, co za pech, że nie zdążysz mnie powstrzymać, skarbie.
- Kurwa! – zaklęła, odpinając swój pas.
- Wszystko w porządku? – usłyszała łagodny, pełen troski głos byłego przyjaciela.
- Nie, nic nie jest w porządku. Daj mi jakąś kartkę i długopis – poprosiła i chwilę później drżącą dłonią pisała odpowiedni adres na papierze, po czym podała wszystko szatynowi. – Zawieźcie go na ten adres, Zayn, zadzwoń jak będziecie pod domem – dodała pośpiesznie, otwierając drzwi.
- Co ty wyprawiasz, Mel? – zatrzymał ją brunet.
- Ja... muszę coś załatwić. Odezwij się jak będziecie na miejscu.
Nie
czekając na żadną odpowiedź, trzasnęła drzwiami, przebiegając na drugą
stronę i rozejrzała się po okolicy. Przeczesała włosy dłonią,
zauważając, że do jej domu wcale nie jest tak daleko, jak myślała i czym
prędzej rzuciła się w odpowiednią stronę.
Biegła,
przemierzając praktycznie puste ulice aktualnie znienawidzonego miasta.
Przeklinała go w swoich myślach, zauważając, że odkąd się tu pojawili
nie przydarzyło się jeszcze nic dobrego. Może poza sesją, która miała
rozsławić nazwisko szatynki. Jednak po zastanowieniu to też nie jest
niczym dobrym, ponieważ równo z nią wrócił przyjaciel, którego
wolałabym nigdy już nie spotkać. Po jej policzkach spłynęło kilka
gorących łez, gdy wyobraźnia podsunęła jej obrazy zdemolowanego
mieszkania, a także przyjaciół, którzy w nim byli. Przyśpieszyła jeszcze
bardziej. Oddałaby wszystko, żeby tylko zdążyć na czas do domu, żeby
ochronić najbliższych. Nie potrafiła zrozumieć, czemu ktoś tak bardzo
chce się ich pozbyć, przecież to z nią ma jakieś niezrozumiałe dla niej porachunki, a nie z nimi. Otarła rękawem mokre policzki, zauważając park. Już niedaleko.
Próbowała choć trochę przyśpieszyć tempo swojego biegu, jednak była
zbyt zmęczona by tego dokonać. Powoli opadała z sił, a mimo to walczyła
sama ze sobą. Nie mogła się poddać, a już na pewno nie w chwili, gdy w
grę wchodziło życie jej bliskich. Oddychała głośno, co tylko świadczyło o
coraz szybszej utracie sił i z każdym krokiem czuła jak nogi odmawiają posłuszeństwa.
Jej dłonie zacisnęły się w pięści, gdy zauważyła w oddali swój
tymczasowy dom. Wysiliła resztki swoich sił i udało jej się
przyśpieszyć, w chwili, gdy zauważyła czarną, muskularną sylwetkę przy
drzwiach. Mężczyzna, jak mogła rozpoznać po szerszych barkach, wyważył
drzwi, wchodząc wgłąb mieszkania. Minimalnie, ale jednak zdążyła przed
jakąkolwiek katastrofą. Wpadła przez drzwi bramy i co sił w nogach
biegła przed siebie, wyciągając zza paska spodni pistolet. Przeskakując
po dwa schodki, prowadzące do drzwi, słyszała krzyki mężczyzny. Starała
się nie zwracać na siebie uwagi, jednak los nie był już dla niej tak
łaskawy. Pistolet, który trzymała w ręce, uderzył o klamkę drzwi. Niby
nie był to głośny dźwięk, jednak wystarczający, by nieproszony gość go
usłyszał. Nim zdążyła dostać się do salonu, mężczyzna zdążył uciec przez
taras. Nawet nie próbowała go gonić, nie miała siły na tak wyczerpujący
pościg. Schowała szybko urządzenie za pasek spodni, żeby przez przypadek piętnastolatek go nie zauważył i jęknęła, chowając twarz w dłonie.
- Tak blisko – splunęła, kopiąc najbliższe drzwi łazienkowe, by dać upust emocjom. – Pieprzona klamka – mruknęła pod nosem, starając się unormować swój oddech.
- Mo! – usłyszała szloch i podniosła głowę.
Westchnęła, widząc zapłakanego nastolatka u szczytu schodów. Musiał się nieźle wystraszyć,
pomyślała, rozkładając ręce z delikatnym uśmiechem. Victor szybko
zbiegł po schodach i rzucił się w objęcia starszej przyjaciółki, która
opiekuńczo pocierała dłonią jego plecy. Zauważyła jeszcze schodzącą
powoli blondynkę. Czarne ślady po tuszu do rzęs na policzkach,
świadczyły o tym, że ona również płakała. Szatynka posłała jej
przepraszający uśmiech i patrzyła, jak dziewczyna siada w połowie
niewysokich schodów. Emily odetchnęła głęboko na widok przyjaciółki i
uśmiechnęła się lekko, widząc wtulonego w nią nastolatka.
- Już dobrze, Vi – szepnęła Carter, przeczesując włosy chłopaka, jednak na dźwięk jej słów on jedynie mocniej wtulił się w jej ciało.
Takie przeżycia to zdecydowanie zbyt wiele dla niego...
- Co się tu stało? – zapytał Louis, gdy razem z Malikiem i Rock'iem, wspartym na ramionach obydwu, znaleźli się w salonie.
Całe pomieszczenie było nadzwyczaj zdemolowane. Zaczynając od przeszklonych drzwi tarasowych, które były potłuczone przez rzucony o wiele wcześniej kamień, jednak szkło na podłodze nie miało większego znaczenia przy całości. Kawałki porcelanowego wazonu, porozrzucane były po całej podłodze z rozlaną wodą, która się w nim znajdowała. Resztki drewnianego stolika walały się po dywanie. Meble były poprzesuwane, a jedna z poduszek przebita była nabojem pistoletu. Szatynka siedziała na podłodze z wyciągniętymi przed siebie nogami, plecami oparta była o tył kanapy. Jej talia opleciona była ramionami śpiącego z głową na jej brzuchu piętnastolatka.
- Rock – odezwała się blondynka, podbiegając do chłopaka, wspartego na ramieniu Zayna.
- Um, zanieść go do pokoju? – zapytał Louis, widząc jak szatynka próbuje wyswobodzić się z objęć nastolatka.
- Mógłbyś? – szepnęła niepewnie.
Szatyn pokiwał głową z lekkim uśmiechem i podszedł bliżej, podnosząc Victora, po czym ruszył za dziewczyną na górę, prosto do odpowiedniego pokoju. Położył chłopca na łóżku i patrzył jak Melanie z nadzwyczajną troską otula go kołdrą, po czym odgarnia włosy z jego czoła. Był pod wrażeniem delikatności, jaką teraz wykazywała.
- Co? – zapytała zdezorientowana, gdy dostrzegła na sobie wzrok Louisa.
Ten jednak nie odzywając się, pokiwał przecząco głową, po czym opuścił pomieszczenie, podążając za dziewczyną. W salonie nie było już Zayna, więc obydwoje skierowali się do kuchni, gdzie Emily przyrządzała kilka kanapek dla przyjaciela.
- Też jesteście głodni? – zapytała z delikatnym uśmiechem przybyłych gości.
- Właściwie to nie – odezwał się Louis, spoglądając na przyjaciela. – Dochodzi czwarta, a o ósmej mamy ważny wywiad. Wolałbym się jeszcze przed nim przespać – mówił, na co Malik skinął głową, wstając z zajmowanego wcześniej krzesła. – Mam dobrego kolegę, który może naprawić wam drzwi i okno, mogę do niego zadzwonić jeśli chcecie.
- Och, to bardzo miłe z twojej strony – powiedziała z uśmiechem blondynka, posyłając znaczące spojrzenie przyjaciółce, na co ta przewróciła oczami, podchodząc do zlewu i nalewając sobie wody do jednej ze szklanek.
- Zadzwonię do niego po drodze, powinien się pojawić za jakąś godzinę.
- Dzięki, Louis. To niesamowite, że nam pomagasz – mówiła zachwycona Emily, na co Carter parsknęła, wypijając duszkiem zawartość naczynia.
- To nic takiego – odparł szybko.
- Cóż, na nas już czas – dodał Zayn, uśmiechając się do obu dziewczyn. – Miłego dnia! – krzyknął jeszcze, po czym razem z przyjacielem opuścili mieszkanie.
W czasie, gdy Mulat dzwonił po taksówkę, Louis rozmawiał z Jeremy'm, błagając go o jak najszybsze przyjechanie na podany adres. Po długich próbach namowy i jeszcze dłuższym jęczeniu starszy mężczyzna w końcu dał za wygraną i obiecał przyjechać na miejsce. Żółty pojazd z wielkim napisem "TAXI" podjechał w tym samym momencie, gdy szatyn chował swój telefon do kieszeni. Obydwaj, dość zmęczeni, wślizgnęli się do auta bez słów. Zayn podał starszej kobiecie za kierownicą adres ich willi i chwilę później, byli już w drodze do domu.
- Stary – cichy głos Malika przerwał w końcu ciszę i jednocześnie zwrócił uwagę jego przyjaciela. – Nie sądzisz, że tam dzieje się coś dziwnego?
- Wiesz, wydaje mi się, że dziwne, to mało powiedziane – odparł pewnie Tomlinson. – Muszę się dowiedzieć, co tam się dzieje.
Od autorki: No to teraz kilka spraw, ładnie proszę o ich przeczytanie. To nie zajmie długo.
1. Peril dostał kolejną nominację do Bloga Miesiąca tym razem na Spisie Fanfiction, więc ładnie proszę o głosy w sondzie, znajdującej się po lewej stronie --> KLIK. Z góry bardzo ładnie dziękuję, oczywiście jeżeli jakimś cudem uda nam się wygrać, to w nagrodę rozdział pojawi się troszkę wcześniej niż dwa tygodnie. :)
2. Bardzo dziękuję za ponad pięćdziesięciu obserwatorów i za prawie osiemnaście tysięcy wyświetleń bloga. Jesteście niesamowici!
3. Co do pytań o informowanie na TT. Nie dam rady tego robić, ze względu na brak czasu. Przykro mi, ale naprawdę nie wyrabiam ze wszystkim.
4. Przepraszam za tak badziewny rozdział, osobiście uważam, że jest on najgorszy ze wszystkich, ale za to jestem pewna, że 10 zwali was z nóg.
5. Ode mnie to tyle. Z góry dziękuję tym, co tu dotrwali za przeczytanie.
Kocham was,
K. x
OMG! :o
OdpowiedzUsuńNajgorszy? Chyba zartujesz jest boski!
Wedlug mnie z kazdym nowym rozdzialem idzie ci coraz lepiej :)
Masz naprawde mega talent *.*
Z niecierpliwoscia czekam na nn :)
Pozdrowienia od Paulinki :*
kocham. przeczytałam notkę .. co do tt , nie ma sprawy, noi czekam na kolejny który zwali mnie z nóg
OdpowiedzUsuńJa ciebie też kocham!
OdpowiedzUsuńRozdział wcale nie jest zły, jak dla mnie to cudo.
Czekam z niecierpliwością na nowy(który nie zwali mnie z nóg tylko z krzesła albo łóżka).
Victor najlepszy! i Mo też.
Aaaa !! Wrezzcie ! Jak ja kocham to opowiadanie ;> świetny rozdział oby takich wiecej :DD
OdpowiedzUsuńKocham kocham i jeszcze raz kocham ❤ Zajebiście piszesz i rozdział jest świetny;*** i oczywiście że zagłosuję;-** powodzenia ❤
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńOmggg. Zajebisteeeee!! :)))
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, rozumieem :*
Ten rozdzil cudowny. Dhudneudj Mo jest swietna. Nsjcjjsid!!! ;))
@luvmyniallers
Najgorszy? On jest świetny! Zresztą jak każdy :D czekam na next ;) / Sally
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńBędzie jednym z moich ulubionych :D
Victor najlepszy xD
http://life-has-become-a-failure.blogspot.com
Kikuś!
OdpowiedzUsuńhahah, widzisz jak słodko. potrafię, a ty mnie nie doceniasz, wredna biiiiiiiczko.
No, ale.
Rozdział jest jak zwykle cudowny. Ach, kocham zabijaczkę.
Stęskniłam się za krwią, to taka dla mnie pożywka.
Hahaha, od razu mi się przypomniało coś. Taka sytuacja w autobusie.
'Melanie dawno nikogo nie zabiła, trzeba to zmienić' - hahahaah, i mina pana obok.xdxdxdxd
boże.
swoją drogą, Kika, ja to bym liczyła może na jakieś relacje 'fajne' Melanie vs. psychofaneczka 1D.
mogłoby być ciekawie.
Więc, spinaj dupę, bo wiesz Perilanators oczekują.
Duuuuuuuuuuużo żarcia!
Pozderki. ;3
Świetny! (:
OdpowiedzUsuńojejuu ! swietny jest! Kiedy nastepny ツ
OdpowiedzUsuńhej nominowałam cię do Liebster Award, więcej informacji tutaj :)
OdpowiedzUsuńhttp://rebellion-one-direction.blogspot.com/p/nominacje.html
Jestem twoją fanką :D zawsze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńWiem ze tak nie ładnie pośpieszać artysty . No.. Alee.. BŁAGAM! Uzależnilam sie chyba od tego opowiadania !:c pisz ! Pisz ! Świetnie Ci to wychodzi !~ Fankaa nr 1!<3
OdpowiedzUsuńŚwietne❤️🌸
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie.! Jestem pod wrażeniem.:D
OdpowiedzUsuńOmg! Zakochałam się w tym opowiadaniu <3
OdpowiedzUsuńUdało mi się przeczytać wszystkie rozdziały w 2 dni :D
Uważam,że ten rozdział jest bardzo,ale to bardzo dobry :) Świetnie piszesz i zdecydowanie masz talent :)
@foryoudear7