poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 8.: część 2.

Ciche wystukiwanie nieznanego rytmu i pomrukiwanie telewizora były jedynymi dźwiękami, jakie można było usłyszeć w całym mieszkaniu. Szatynka po raz kolejny nerwowo przeczesała włosy, po czym westchnęła głośno, wpatrując się w kuchenne okno. Londyn wręcz tętnił życiem. Melanie nie widziała takiej energii w tym mieście odkąd przyjechali, by w nim zamieszkać. Jasne, na ulicach było wiele osób i każdy biegł w swoją stronę, ale dziś... zdawało się, że chodniki są zbyt małe, by wszystkich pomieścić. Ludzie śpieszyli się nie wiadomo gdzie, wpadając cały czas na innych. Obłęd. Pomyślała, zamykając oczy. Nic nie pomagało się uspokoić. Zdenerwowanie wciąż wzrastało. W dodatku nadal nie ochłonęła, po porannym, zdecydowanie nieproszonym, gościu. Zacisnęła mocno szczękę, przypominając sobie widok chłopaka przed drzwiami.
 - To teraz powiesz mi, kto przyszedł rano? – zapytała blondynka, przerywając rozmyślania przyjaciółki.
Miała na sobie luźne spodnie dresowe i zwykłą, biała bokserkę. Oparła się o masywny stół, wycierając ręcznikiem swoje długie blond włosy, z których ściekały kropelki wody, po kąpieli, którą dziewczyna brała kilka minut temu. Nawet w tak zwyczajnym wydaniu prezentowała się lepiej niż większość brytyjskich nastolatek. Szatynka przewróciła oczami, przypominając sobie uśmiech chłopaka.
 - Harry – odparła beznamiętnie, upijając łyk, parującej kawy.
 - Co? – zapytała szybko blondynka, wpatrując się w przyjaciółkę z otwartą buzią.
 - Przecież słyszałaś.
 - Okay, widzę, że coś poważnie zepsuło ci humor.
 - Po prostu się boję, Em – odparła, nie spuszczając wzroku z okna.
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Emily wpatrywała się z niepokojem w młodszą dziewczynę. Doskonale ją rozumiała. W końcu sama miała pewne obawy, co do zniknięcia młodszego przyjaciela. Jednak nie tak wielkie jak Melanie. W końcu był młodszy nawet od niej i właśnie szatynka czuła się najbardziej za niego odpowiedzialna. To ona ściągała najwięcej kłopotów.
 - Przyszedł, żeby mnie gdzieś zaprosić – odezwała się nagle, nawiązując do poprzedniego tematu.
– Szczerze mówiąc, to trochę dziwne, że wiedział, gdzie mieszkamy. Ugh, nieważne. Ten typ tak cholernie działa mi na nerwy.
 - Powiedz mi tylko, że go nie uderzyłaś – jęknęła blondynka, zakrywając twarz dłońmi.
 - Tak źle to nie było – odparła, śmiejąc się cicho. – Po prostu trochę się z nim posprzeczałam.
 - O nie – przerwała jej, starając się ukryć rosnące rozbawienie. – Mo... gadaj, jak go nazwałaś.
 - Skąd pomysł, że jakoś go nazwałam?
 - Powiedziałaś "posprzeczałam". To znaczy, że coś wymyśliłaś.
 - Wiesz, może przez przypadek nazwałam go kudłatą małpą i...
 - Nie mów – przerwała, wybuchając śmiechem. – Boże, Mo. "Kudłata małpa", serio?
 - Oj, cicho. Kontynuując, Trochę go powyzywałam i wypchnęłam za naszą posesję. Tyle.
Starsza dziewczyna pokiwała tylko litościwie głową, nadal śmiejąc się pod nosem z przezwiska, jakie zostało nadane Harry'emu. Ponownie zapanowała cisza, podczas której Melanie zaczęła przyrządzać śniadanie dla najmłodszego współlokatora.


~*~

  - Louis! – krzyk bruneta rozległ się po całym pomieszczeniu, wyrywając szatyna ze snu.
  - Idź sobie – jęknął w odpowiedzi, zakrywając głowę poduszką.
Na twarzy Mulata pojawił się ogromny grymas, na ten widok, jednak postanowił na razie odpuścić. Mimo to wiedział, że nie pozwoli przyjacielowi spędzić całego, wolnego dnia w łóżku, zadręczając się tym, że Melanie go nie lubi. Chłopak wyjął z kieszeni paczkę papierosów i kierując się w stronę balkonu, odpalił jednego z nich. Mocno zaciągnął się dymem, krążąc myślami wokół szatynki. Na pewno mógł stwierdzić, że jest tajemnicza i całkowicie nie wiedział, czego się po niej spodziewać. Bywała miła i wesoła, ale pokazała też, że potrafi być wredna. Przede wszystkim mówi to, o czym myśli.
 - Nienawidzi mnie – usłyszał słaby głos przyjaciela.
Dopiero teraz zauważył, że starszy chłopak opiera się o barierkę tuż obok niego. Był zbyt pochłonięty rozmyślaniem, by zauważyć go wcześniej. Spojrzał ze smutkiem na przygnębionego Louisa. Nie wierzył w jego słowa, ale było mu go po prostu szkoda.
 - Wcale nie – odparł, zaciągając się papierosem.
Szaroniebieskie tęczówki spoczęły na brunecie, czekając na jakiekolwiek jeszcze jego słowo. Biła z nich iskierka nadziei przez słowa, jakie przed chwilą wypowiedział. Tak bardzo chciał wierzyć w to, że ona nie żywi do niego nienawiści.
 - Może spróbuję z nią pogadać, co? – zapytał cicho Mulat, spoglądając na przyjaciela.
 - Mógłbyś to zrobić?
 - Pewnie, że tak, stary. Zaraz do niej zadzwonię.
Zgasił papierosa i wrócił do mieszkania, po czym szybko ruszył po swój telefon i wrócił do pokoju szatyna, który siedział na łóżku, wgapiając się w ścianę. Intensywnie zastanawiał się nad tym, co dzieje się w jego życiu. Odkąd otrzymał od Melanie list cały czas myślał o tym, że chciałby się z nią zobaczyć, a gdy dostał już tą szansę... nie wykorzystał jej. Westchnął głośno, przypominając sobie to, że nie potrafił ułożyć zdania przy jej ostrym spojrzeniu.
 - Masz jej numer?
Jego głos był tylko o ton wyższy od szeptu i pewnie, gdyby brunet Zayn stał dalej, nie usłyszałby go. Chłopak przekręcił głowę na bok zdziwiony pytaniem, jednak spokojnie usiadł naprzeciwko szatyna.
 - Tak. Dała mi go po sesji – odparł, szukając odpowiedniego numeru.
Louis skinął jedynie głową i z uwagą patrzył jak jego przyjaciel wybiera numer. Malik z niecierpliwością słuchał sygnałów oczekiwania, które niesamowicie mu się dłużyły.
 - Słucham? – usłyszał nieco głośniejszy od szeptu głos dziewczyny, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 - Cześć, Ellie, tutaj Zayn – powiedział szybko. – Zastanawiałem się, czy nie masz ochoty nigdzie dzisiaj wyjść? Wiesz, żeby porozmawiać, albo coś.
 - Och, wiesz z przyjemnością ale...
 - Świetnie, to może jakoś koło siedemnastej?
 - Nie, zaczekaj.
 - Coś nie tak?
 - Z przyjemnością się z tobą spotkam, ale nie dziś, Zayn. Przykro mi, ja po prostu... ja... Mam coś ważnego do załatwienia. Przepraszam, może kiedy indziej.
 - Um... jasne. Może odezwij się jak będziesz miała czas, okay?
 - Na pewno się odezwę.
 - Super. Więc miłego dnia, Ellie.
 - Wzajemnie, Zayn – usłyszał słaby głos, po którym nastał dźwięk zakończonego połączenia.
Odłożył telefon na szafkę nocną i spojrzał z grymasem na siedzącego obok przyjaciela, który nie spuszczał z niego wzroku. Poprawił się na swoim miejscu i westchnął głośno, przeczesując włosy, po czym odważył się spojrzeć na szatyna.
 - Powiedz w końcu – szepnął zniecierpliwiony.
 - Dzisiaj nie może. Była jakoś dziwnie zdenerwowana – mówił, marszcząc brwi. – No nic, więc idziemy na imprezę dokończył z uśmiechem, podnosząc się z miejsca.
 - Co?
 - No przecież nie będziesz siedział cały dzień w domu i użalał się nad sobą. Szykuj się. Jest czternasta, to wyjdziemy jakoś koło dziewiętnastej.
Tomlinson westchnął głośno, ale poparł plan Mulata, kiwając głową, po czym ruszył w stronę łazienki.

~*~

Szatynka odłożyła mocno ciepły kubek na stolik, znajdujący się obok niej i kolejny raz wplotła palce we włosy nastolatka, przeczesując je delikatnie. Victor spał z głową na jej kolanach, natomiast Emily siedziała na fotelu po prawej stronie Melanie. Ciszę w salonie przerywały tylko ciche dźwięki telewizora, których absolutnie nikt nie słuchał. Odkąd piętnastolatek usnął po kolejnym płaczu, żadna z dziewczyn się nie odezwała, jakby bały się, że go obudzą i znowu zacznie płakać. Szatynka westchnęła głośno, zamykając oczy. Dochodziła siedemnasta, a Nathan jeszcze nie wrócił.
 - Czy myślisz, że... Mo, czy coś mogło się stać? – szepnęła drżącym głosem blondynka.
Carter szybko odwróciła wzrok w jej stronę i zmierzyła ją badawczym spojrzeniem. Wcześniej nie zauważyła, ani nawet nie usłyszała, że dziewczyna płacze.
 - Nawet tak nie myśl, Em – odparła cichym głosem.
Sama już od kilku godzin próbowała odrzucić od siebie te myśli, jednak one wygrywały. W dodatku nie była zadowolona faktem, że będzie musiała zostawić Victora samego z roztrzęsioną Emily. Jednak głos szefa w rozmowie był stanowczy, więc Melanie musiała zająć się sprawą jak najszybciej. Poza tym już ułożyła sobie wszystko w głowie. Najpierw znajdzie Kurta, który podobno jest wielkim zagrożeniem dla SCARE, a później wyruszy na poszukiwania Rocka.
 - Wychodzisz dziś? – usłyszała ponowny szept, na co skinęła głową.
 - Muszę. Poza tym chcę znaleźć Rocka – mówiła, również szeptem, kolejny raz przeczesując włosy chłopaka.
 - Za ile?
 - Myślę, że za jakieś dwie godziny. Mam trochę do zrobienia – powiedziała wlepiając wzrok w telewizor.
Nie było w nim nic ciekawego, jednak nie chciała ciągnąć dłużej rozmowy. Była zbyt zmęczona, by rozpocząć poważniejszy temat. Kątem oka zauważyła jeszcze skinięcie blondynki, po czym wróciła do analizowania zniknięcia przyjaciela. Wiedziała jedynie, że wyszedł coś załatwić, czyli chodziło o narkotyki. Tu trop się urywał. Gdzie mógł pójść? Czy ktoś mógł go zaatakować? Pytania retoryczne, które zadawała sobie Melanie zostały przerwane przez dźwięk jej telefonu, który sygnalizował nową wiadomość. Dziewczyna zagryzła mocno dolną wargę, gdy zauważyła nadawcę.

Od: Nieznany.
Jaka urocza scenka. Ciekawe, co by było, gdyby Młody dowiedział się, czym zajmuje się brat i przyjaciółka, hm... Kogo dziś się pozbędziesz, Mo? :)

Szybko wyłączyła wiadomość i odłożyła telefon, po czym odchylając głowę na oparcie kanapy mocno zacisnęła powieki, chcąc wyprzeć przeczytany przed chwilą tekst ze swojej głowy. Miała wrażenie, że wariuje przez każdą wiadomość Prześladowcy.
 - Mo – cichy głos piętnastolatka, połączony ze stłumionych szlochem wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
 - Tak, Vi? – zapytała równie cicho, kolejny raz przeczesując jego włosy.
 - Musisz wychodzić?
 - Myślałam, że śpisz – szepnęła, na co chłopak usiadł spoglądając jej w oczy. – Muszę – dodała nieco głośniej.
 - Ale... wrócisz, prawda?
 - Oczywiście, że tak – powiedziała pewnie, uśmiechając się delikatnie, po czym przytuliła do siebie chłopaka. – Przyprowadzę go, Vi. Obiecuję.
W odpowiedzi nastolatek wtulił się jedynie mocniej w szatynkę, powstrzymując łzy. Bał się, że straci ostatnią osobę z rodziny. Wiedział, że nie poradziłby sobie z taką stratą.

Szatynka przeciągnęła przez głowę czarną bluzę z kapturem, podciągając jej rękawy do łokci. Stanęła przed ogromnym lustrem i przeczesała dłonią włosy. Nie miała powodu, by dobrze wyglądać. Chwyciła wysłużony pistolet i schowała go za paskiem czarnych, obcisłych jeansów. Do tego wciągnęła na stopy czarne trampki i zbiegając po schodach, schowała do kieszeni telefon. Weszła do kuchni, gdzie Emily starała się poprawić Victorowi humor i chwyciła jedną ze szklanek.
 - Macie nikomu nie otwierać – nakazała, nalewając sobie wody. – Jasne? – zapytała, wypijając duszkiem całą zawartość naczynia.
Zauważyła delikatne skinięcie blondynki, która chwilę później szła razem z nią do drzwi, by zamknąć je zaraz po wyjściu Melanie.
Chwilę później szatynka szybkim krokiem przemierzała ulice Londynu. Dochodziła dwudziesta pierwsza, więc na dworze już dawno było ciemno, co oznaczało również, że nie było tak tłoczno jak za dnia. Dziewczyna szybko ruszyła w stronę krętych uliczek, przez które powinien przechodzić Kurt, wracając z posterunku. Z opowieści Teo, Carter wiedziała, że mężczyzna jest jednym z lepszych detektywów, który wpadł na ich trop, będąc akurat w Doncaster. Cóż, to idealny dowód na to, że wystarczy chwila nieuwagi, by wpaść w kłopoty.
Dziewiętnastolatka westchnęła głośno, opierając się o ścianę w jednej ze szczelin i uśmiechnęła się w duchu sama do siebie za założenie czarnego stroju, dzięki któremu wcale nie było jej widać. Mroczna i wąska uliczka nie należała do najprzyjemniejszych, a zapach dochodzący z jednego ze śmietników był nie do zniesienia, dlatego właśnie dziewczyna zaczęła dziękować bogu, gdy usłyszała ciche kroki
 - Kurt Packet? – zapytała, gdy tylko zauważyła, że ją minął, jednak nie wyszła ze swojej kryjówki.
Mężczyzna stanął w miejscu i powoli odwrócił się w tył, rozglądając się uważnie, dzięki czemu Melanie mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Był młody, mógł mieć co najwyżej dwadzieścia trzy lata. Dłuższe, blond włosy okalały jego twarz, co jeszcze bardziej go odmładzało.
 - Kim jesteś? – odezwał się w końcu, nadal rozglądając się po ulicy.
 - Myślę, że nie powinieneś się tym przejmować – powiedziała, odbijając się od ściany.
Uśmiechnęła się, stając kilka metrów od mężczyzny. Nie spuszczała z niego wzroku. Uwielbiała patrzeć jak w jej ofiarach wzrasta strach. Zawsze bawił ją fakt, że próbowali ukryć przerażenie pod fałszywym uśmiechem i Kurt właśnie zrobił to samo. Jego kąciki ust powoli unosiły się ku górze.
 - Jaka tajemnicza – zakpił, podchodząc bliżej dziewczyny. – Zawsze skradasz się w ciemnościach?
 - Tylko wtedy, gdy ktoś mi podpadnie – uśmiechnęła się słodko, patrząc jak mężczyzna marszczy brwi z zdezorientowaniu.
 - Więc ja podpadłem? – pytał zaskoczony.
 - Mówi ci coś może nazwa SCARE, panie Packet?
Z uwagą patrzyła jak fala strachu oblewa stojącego przed nią Kurta. Przez chwilę stał jak sparaliżowany, wpatrując się w dziewczynę, by następnie dać krok do tyłu, gdy już porządnie dotarło do niego kim jest szatynka. Gdy już chciał się odwrócić i pędem uciec przed siebie, dziewczyna wyjęła pistolet i bez skrupułów wymierzyła dwa strzały. Jeden z nich idealnie wbił się w bok czaszki mężczyzny, a następny w jego brzuch, sprawiając, że przez białą koszulę momentalnie przesiąkła plama krwi.
Szatynka wyjęła z kieszeni telefon i chowając z powrotem pistolet ruszyła przed siebie, informując szefa o wykonanym zadaniu. Gdy tylko mężczyzna poinformował ją, że zaraz wyśle kogoś do "sprzątnięcia", zakończyli rozmowę. Dziewiętnastolatka cały czas podążała przed siebie, przechodząc przez różne uliczki z naciągniętym na głowę kapturem. Rozglądała się na wszystkie strony, jednak nie miała pojęcia, gdzie mógł znajdować się jej przyjaciel. Cóż, na pewno, gdyby wiedziała, gdzie dokładnie poszedł to byłoby jej łatwiej... i nagle ją olśniło. Przypomniała sobie stare kamienice, które mijali, gdy szli do klubu. Chciał tam iść. Zatrzymała się i rozejrzała dookoła, by mniej więcej zauważyć, gdzie jest. Zauważyła po prawej stronie główną ulicę, więc wyszła na chodnik i dostrzegła, że znajduje się tylko kilka metrów od klubu. Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła w odpowiednią stronę.
Nagle obudziły się w niej obawy. Gdzieś tłumiony wcześniej strach w końcu przebił się na zewnątrz. Bała się tego, że wcale go tam nie znajdzie, albo, co gorzej, znajdzie go martwego. Wzdrygnęła się na tę myśl, a w jej oczach pojawiły się łzy. Ona by tego nie zniosła, a co zrobiłby Victor?
Wzięła głęboki oddech stojąc przy odpowiedniej, bocznej ulicy. Wyparła z umysłu wszystkie obawy i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, rozglądając się dookoła. Na dworze ściemniło się jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy wychodziła z mieszkania. Zatrzymała się, gdy jej telefon zaczął dzwonić. Szybko wyjęła urządzenie z kieszeni i dalej ruszyła przed siebie.
 - Słucham? – odezwała się cicho, odbierając połączenie.
 - Mo, znalazłaś go? – usłyszała zdenerwowany głos przyjaciółki.
 - Emily, co się stało?
 - Um, wydaje mi się, że ktoś nas obserwuje – szeptała dziewczyna. – Znajdź go i wracaj, proszę cię.
 - Pozamykaj wszystkie okna i drzwi. Nie ruszajcie się nigdzie. Jeżeli naprawdę was ktoś obserwuje to nie może zobaczyć, że się boicie... Em, chyba go widzę – powiedziała drżącym głosem, podbiegając do leżącego niedaleko człowieka. – Kurwa – szepnęła.
 - Mo, co jest?
 - Znalazłam go. Zrób to, o co cię prosiłam. Niedługo wrócimy – powiedziała i nie czekając na odpowiedź, rozłączyła połączenie, chowając telefon.
Przykucnęła przy leżącym chłopakiem i odgarnęła mu włosy z twarzy. Zacisnęła mocno powieki, by ochłonąć, po czym sprawdziła, czy przyjaciel oddycha. Odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła, że jego klatka piersiowa delikatnie, ale z widocznym trudem się uniosła.
 - Rock – szepnęła, klepiąc delikatnie chłopaka po policzku.
 - Mo? – wyszeptał z trudem.
 - Shh. Nic nie mów – odparła szybko, nachylając się i próbując podnieść chłopaka.
Gdy już udało jej się postawić przyjaciela na nogi, podparła go na sobie i próbowała ruszyć. Jednak nic nie szło po jej myśli. Osiemnastolatek był zbyt słaby, by samodzielnie się poruszać, a co gorsza, ponownie stracił przytomność, więc cały ciężar jego ciała został wręcz uwieszony na dziewczynie.
 - Melanie? – usłyszała za sobą męski głos.
Błagam, tylko nie teraz...

__________________________________________

 No cześć. :)
To by w sumie było tyle na dziś. Oczywiście rozdział jest opóźniony. Chyba nigdy nie uda mi się dodać czegokolwiek na czas. Chociaż... kto wie? Może kiedyś, hah.
Więc, co sądzicie o rozdziale?

PS. Jeszcze 2 osoby i będzie 50 obserwatorów. *-*
PS2. Mogą być błędy. Jutro sprawdzę rozdział i wszystko poprawię.

Ach, no i specjalne "cześć" dla Kliii, która była wręcz oburzona, że pod poprzednim rozdziałem powiedziałam 'część, Anczii', a o niej to już zapomniałam, więc....
JOOOOŁ, PICZKO.

14 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ale to już wiesz :)
    No cóż zostaje mi czekać do następnego :D
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  2. O żesz ty w dupe! Ten rozdział to sisnucbdufnb *-* ♥ Jezusiek. :* Niech zgadnę... czy tam będzie Pan Tomlinson i pan Malik? :D Kurde już chcę nastepny rozdział, ale coś tak zgaduje, że będzie za miesiąc :p Więc pozostaje mi słusznie czekać aż ruszysz się do napisana kolejnego rozdziału XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Boże dziewczyno piszesz genialnie!
    Za każdym kolejnym rozdziale coraz bardziej i mocniej zakochuję się z tym blogu i tobie *.*
    Bardzo zazdroszczę ci talentu i mam nadzieję że nie przestaniesz pisac, bo była by to ogromna strata :)
    No cóż to do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG.
    Cudo!
    Już nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Love you.
    Ta, ta,ta.
    Pięknie.
    ~ Loka

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne ! To naprawde dobre opowiadanie .! Bardzo mnie zaciekawilo. Jestem twoją wierną fanką.:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, dodawaj szybko następny!
    Niech tam będzie stał Louis :)
    Cudowny!
    ~alex.xx

    OdpowiedzUsuń
  8. LouLou ?! To sie porobiloo ciekawe kto tam stoi i jaka bd wymówka Mel :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Woow woow.. Coraz bardziej to wciąga. Jeszcze chwila a sie uzależnie !! :* czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kofffam Koffam KOFAM!!!! NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NEXTA!! Kiedy dodasz?

    OdpowiedzUsuń
  11. Pisz dalej, umieram z ciekawości ;-) Boski rozdział, naprawdę :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Ejjjjj.. Kuffa mac!! Dlaczego w tym momencie??? japierdole to jest takie zajebiste. Kurwaaa. Geyjdudhsjsjs kocham too !! Tematyka zajebista i wgl wszystko jest cudne i hxjsjhdjndndjs!!. :))
    Kiedy next??? ;))

    Ps1: przepraszam za slownictwo, ale taka juz jestem ;D
    Ps2: moglabys informowac mnie o nowych rozdzialach?? Bardzooo prosze ;))
    Ps3: z gory dziekujeee <3

    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  13. No i gdzie rozdział??? :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za Twój komentarz, K. <3

KOCHANE PERILANATORS!