poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 8.: część 1.

PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM. :)

Szary dym papierosowy unosił się w powietrzu, dopóki nie został rozwiany przez kolejny podmuch ciepłego wiatru. Szatynka kolejny raz zaciągnęła się nikotyną. Stała przy tylnych drzwiach budynku, paląc kolejnego papierosa. Nie miała pojęcia, ile już wypaliła. Poza tym to nie miało żadnego znaczenia. Ważniejsze było to, że nikotyna nie dawała ukojenia. Złość z każdą chwilą narastała i najprawdopodobniej nic nie mogło jej powstrzymać.
Usłyszała cichy skrzyp drzwi i szybko odwróciła się w ich stronę. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła w progu blondynkę, która chwilę później stała tuż obok Melanie.
 - Idź sobie – odezwała się szybko szatynka.
 - Co się stało? – zapytała, ignorując chłodny ton przyjaciółki.
 - Nie wrócę tam.
 - Powiedz mi, co się stało.
 - Nie.
 - Mo, do cholery! O co chodzi?! – wrzasnęła, wyrzucając w górę ręce w geście irytacji.
 - Po prostu nie chcę tam wracać, Em.
 - Znacie się?
 - Skąd ten pomysł?
 - No nie wiem... Wyleciałaś jak strzała, gdy tylko go zobaczyłaś, a on stoi jak słup i gapi się na miejsce, gdzie stałaś jakieś dwadzieścia minut temu? – odpowiedziała pytająco, na co szatynka parsknęła śmiechem. – Wiem, że teraz nie powiesz mi, co was łączy. Poza tym to nie jest miejsce na tego typu ploteczki. Nie każę ci z nim rozmawiać, Mo. Po prostu wróć tam, zróbmy świetną sesję, żeby twoja twarzyczka była na okładce tego sławnego magazynu i wrócimy do domu. Fotograf dostaje szału.
Zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech, po czym ostatni raz zaciągnęła się nikotyną. Skinęła głową w stronę przyjaciółki, która mocno ją przytuliła i razem z powrotem weszły do budynku. Przemierzały korytarz, słysząc stukot obcasów na płytkach, który jako jedyny zakłócał ciszę. Chwilę później weszły do odpowiedniej sali, przykuwając wzrok wszystkich osób. Szatynka zignorowała piątkę wpatrujących się w nią chłopaków i ruszyła za Emily w stronę fotografa. Przeprosiła mężczyznę, za chwilową nieobecność, wymyślając ważny telefon, po czym Will, bo tak nazywał się owy fotograf, zarządził rozpoczęcie sesji. Na początku były zdjęcia grupowe. Po krótkich wskazówkach z ustawieniem każdy stanął na swoim miejscu. Melanie stała między Niallem, a Zaynem. Tuż obok blondyna był Louis, natomiast miejsca obok Zayna najmował Harry, a także Liam, co zostało uwiecznione na kilku zdjęciach.
 - Harry. Zamień się z Niallem i obejmij Ellie w talii – zarządził Will, a szatynka ze świstem wciągnęła powietrze.
Chwilę później zauważyła uśmiechniętego Loczka, przechodzącego obok niej i poczuła jego duże dłonie, chwytające ją w talii. Starała się zignorować uczucie dyskomfortu jakie przez niego odczuwała, jednak to nie było takie łatwe.
 - Coś mi tu jeszcze nie pasuje – mruknął mężczyzna, przyglądając się uważnie wszystkim po kolei. Lou! Zamień się z Zaynem. Ellie, oprzyj podeprzyj łokieć na ramieniu Louisa – zarządził, na co szatynka wyraźnie się skrzywiła, jednak wolała niczego nie komentować. – Perfekcyjnie!
Will robił kolejne zdjęcia, zamieniając co jakiś czas chłopców, by każdy miał zdjęcie bliżej dziewczyny. Carter nie potrafiła zrozumieć dziwnych spojrzeń szatyna, kierowanych w jej stronę. W sumie to ona nawet nie chciała ich rozumieć. Starała się z całych sił ignorować chłopaka, jednak poczuła przyjemne ciepło w klatce piersiowej, gdy Tomlinson uśmiechnął się, zauważając srebrną marchewkę na szyi dziewczyny.
Gdy w Melanie obudziła się nadzieja na zakończenie sesji... nastąpił najprawdopodobniej najgorszy dla niej moment. Fotograf zarządził kolejną zmianę szatynka, aż zachłysnęła się powietrzem, które zachłannie wciągnęła.
 - Wszystko dobrze? – zapytała przerażona blondynka, na co Carter szybko pokiwała przecząco głową. – Will, możemy zrobić krótką przerwę?
 - Oczywiście, Emily – uśmiechnął się czarująco. – Pięć minut przerwy.
 - Idź się przewietrzyć, M... Ellie – poprawiła się, a szatynka skinęła głową, uśmiechając się w podziękowaniu.
Nie zwracając uwagi na nic wybiegła ze studia, chwytając po drodze swoją torebkę i wróciła na tyły budynku, wyciągając paczkę papierosów i odpalając nerwowo jednego z nich, starała się uspokoić. Tymczasem chłopcy z powrotem zajęli miejsca na dużej kanapie. Wszyscy z wyjątkiem Louisa.
 - Zaraz wracam – oznajmił i zanim blondynka zdążyła go w jakiś sposób zatrzymać, chłopak wybiegł z sali.
Przemierzał pusty korytarz, zastanawiając się w którą stronę mogła pobiec dziewczyna, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Westchnął głośno, wyjmując z kieszeni papierosy i gdy chciał jednego odpalić, zauważył dużą tabliczkę z zakazem na ścianie. Wydał z siebie zirytowany jęk i ruszył w stronę wyjścia ze studia, ale gdy tylko usłyszał piski przeklął pod nosem. To było raczej do przewidzenia, że pod budynkiem zbiorą się fanki. Przeczesał włosy palcami, po czym ruszył na tyły budynku z nadzieją, że znajdzie tam inne wyjście. Kilka minut później uśmiechnął się pod nosem, popychając drzwi prowadzące do tylnego wyjścia i stanął jak wryty, widząc zdziwione spojrzenie szatynki.
Stali, wpatrując się w siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu dziewczyna odwróciła się, zaciągając nikotyną. Chłopak zamknął drzwi, opierając się o nie plecami i odpalił swojego papierosa. Nie spuszczał wzroku z nastolatki, śledząc każdy jej ruch z nadzwyczajną uwagą.
 - Przestań się gapić – warknęła, nie odwracając się w jego stronę.
 - Skąd pomysł, że się gapię? – zapytał z uśmiechem.
 - Znam cię.
Louis miał ochotę powiedzieć jej to samo... ale wiedział, że nie ma do czynienia z tą samą dziewczyną, co kilka lat temu. A świadomość, że jest tak chłodna w stosunku do niego była niczym mocny cios w brzuch. Sam w sumie nie wiedział, czego się spodziewał. Miał nadzieję, że dziewczyna rzuci mu się na szyję wyznając jak bardzo tęskniła... bzdura. W końcu w samym liście uświadomiła mnie jak wielką nienawiść żywi w stosunku do mnie.
 - Co się z tobą stało, Mellie? – zapytał.
Przez całe ciało Carter przeszedł dziwny dreszcz, po czym stała niczym sparaliżowana, a w głowie cały czas słyszała jego pytanie. Jak to możliwe, że po tylu latach, wciąż tak na mnie działa?
 - Nie rozumiem, o co ci chodzi – odparła twardo, odwracając się w jego stronę.
Właśnie to było największym błędem jaki popełniła. Wystarczyło jedno spojrzenie w, niegdyś uwielbiane przez nią, lazurowe tęczówki, by czas stanął w miejscu. Zauważyła w nich idealne odbicie bólu i wręcz parsknęła śmiechem. Nie ma co, aktorem to on jest genialnym.
 - Doskonale wiesz – powiedział pewnie. – Mellie...
 - Nie mów tak do mnie! – wrzasnęła, dając upust emocjom.
 - Co? – zapytał, wyraźnie zmieszany nagłym wybuchem dziewczyny.
 - To, co słyszałeś!
 - Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Mellie? – pytał z szeroko otwartymi oczami, na co szatynka wybuchła śmiechem.
 - Jesteś żałosny, Louis. Twoją? A ja kiedykolwiek była twoja?
 - Myślałem...
 - To źle myślałeś – przerwała, zmniejszając dystans między nimi i już po chwili stała twarzą w twarz z byłym przyjacielem. – Czyżby twoja mama nie przekazała ci mojej wiadomości? A może nie zrozumiałeś jej przekazu? Nienawidzę cię, Louis. Rozumiesz? Gdybym teraz miała jakikolwiek wybór to uwierz mi, że cofnęłabym czas i nigdy nie podeszłabym do tej pieprzonej ławki, na której siedziałeś. 
Ostre słowa wypowiadane przez Melanie dogłębnie uderzały w chłopaka, ranc go bardziej niż ostatnie dni, które spędził tylko na wspomnieniach. Czuł się jak ostatni idiota, stojąc przed nią i nie potrafiąc się w jakikolwiek sposób obronić. Był zbyt słaby, żeby powiedzieć jej wszystko, co w tej chwili przychodziło do głowy. Był zbyt słaby by wyznać, jak bardzo tęsknił i... był zbyt słaby, by powiedzieć, że mimo bólu, który właśnie mu zadaje, to jest w pełni szczęśliwy, ze może ją zobaczyć. Nic nie miało dla niego takiego znaczenia jak ona. Tylko, że sama nie zdawała sobie z tego sprawy.
 - Posłuchaj ty nic nie...
 - Zamknij się! – pisnęła, odskakując od niego niczym oparzona. – Nie chcę słuchać twoich beznadziejnych i pewnie odległych od prawdy wytłumaczeń. Jesteś...
Przerwała, słysząc lekki skrzyp drzwi i chwilę później napotkała zdziwione spojrzenie przyjaciółki, na które jedynie cicho prychnęła. Zmieszana blondynka poinformowała obydwojga, że czas przerwy dobiegł końca, po czym z uśmiechem wróciła do środka nie czekając na żadne z nich.
Szatynka przewróciła oczami, mijając chłopaka, jednak zanim zdążyła złapać klamkę i wejść do pomieszczenia, poczuła ciepłą dłoń zacieśniającą się na nadgarstku, a przez jej ciało przeszedł dreszcz. Zaskoczona wyrwała dłoń z uścisku i założyła ręce na wysokości brzucha.
 - Czego jeszcze chcesz? – warknęła, wpatrując się z irytacją w rozmówcę.
 - Chociaż daj mi coś powiedzieć. Obiecuję, że wszystko ci wytłumaczę.
 - Słyszałam w życiu wystarczająco dużo twoich obietnic, Louis. Nie chcę kolejnej... i tak jej pewnie nie dotrzymasz – powiedziała poważnie, odwracając się.
Weszła z powrotem do budynku, zostawiając skołowanego i załamanego szatyna na zewnątrz. Przemierzała korytarz, próbując jakkolwiek się uspokoić, by nie dopuścić do przemiany złości w płacz, co kiedyś dość często jej się zdarzało. Teraz nie mogła do tego dopóścić, przecież nie jest tą samą osobą, co kilka lat temu.


***


Nastolatek odłożył laptopa na półkę i leniwie wstał z łóżka, po czym całkowicie wyszedł ze swojego pokoju. Nadal nie mógł się nadziwić, że jest w Londynie. Cóż, jedno z jego marzeń właśnie się spełniło. Poza tym zadziwiało go mieszkanie w jakim wylądowali. Wiedział, że Melanie jest modelką, ale nie miał pojęcia, że stać ją na taki dom. Z tego, co widzę, to jeszcze wielu rzeczy nie wiem. Zaśmiał się w duchu, wiedząc, że każdy ma przed nim multum sekretów. Jednak w końcu wszystkie odkryje. Wystarczy zacząć w odpowiedniej chwili, a wtedy wszystko pójdzie jak z płatka. Spojrzał nerwowo na blat, gdzie leżał list.


Jeżeli już nie śpisz, młody, to zrób sobie coś do jedzenia. Przez jakiś czas masz wolny dom. Powinienem wrócić jakoś przed szesnastą. Z tego, co wiem, dziewczyny będą później. Nie rób niczego głupiego.
                                                Nathan. x

Uśmiechnął się kolejny raz czytając wiadomość, po czym przeniósł wzrok na duży zegar ścienny, który wskazywał osiemnastą cztery. Skrzywił się, widząc, że jest już tak późna godzina. Mógł zarzucić swojemu bratu wiele rzeczy, ale zawsze dotrzymywał słowa. Dlaczego, więc jeszcze go nie ma?
Piętnastolatek przeczesał nerwowo włosy, siadając na kanapie, po czym włączył telewizję, by czymkolwiek zająć swoje myśli. Jednak nic nie pomagało i umysł podsuwał coraz ciemniejsze scenariusze. Oby tylko nic mu się nie stało, pomyślał, podciągając kolana pod brodę i wlepił wzrok w telewizor.


***


 - Jak długo jeszcze? – jęknął Liam, rozkładając się na kanapie obok śpiącego Zayna.
 - Chwila – odparł fotograf, robiąc ostatnie zdjęcie Nialla z Mellanie. – Jeszcze tylko trzydzieści klatek Louisa i Ellie – dodał z uśmiechem, przywołując szatyna ruchem dłoni.
Chłopak niepewnie stanął obok dziewczyny, która nawet nie uraczyła go krótkim spojrzeniem. Po prostu stała w miejscu i wpatrywała się w ścianę przed sobą. Szatyn podrapał się nerwowo po karku, zastanawiając się, jak Will wymyślił sobie ich zdjęcie.
 - Och, jak wy cudownie razem wyglądacie – oznajmił z szerokim uśmiechem, na co dziewczyna cicho prychnęła. – Wiem! Lou zbliż się do Ellie i obejmij ją w talii.
Chłopak nerwowo zagryzł dolną wargę, po czym stanął bliżej dziewczyny i owinął ręce wokół jej szczupłej talii. Szatynka lekko drgnęła czując dziwny prąd razem z dotykiem Tomlinsona, jednak z całej siły starała się zignorować dziwne uczucie.
 - Nie! Nie tak – jęknął mężczyzna, przewracając oczami. – Stańcie obydwoje bokiem do obiektywu... ale twarzą do siebie Ellie – zaśmiał się Will. – Tak, dokładnie tak. Teraz Lou, obejmij ją w talii. Bliżej siebie!
Wykonywali wszystkie polecenia, jednak nadal trzymali dystans, przynajmniej Melanie, robiła wszystko by stać jak najdalej. Zirytowany fotograf przewrócił oczami i odszedł od aparatu, by ustawić odpowiednio parę. Gdy w końcu udało mu się pchnąć szatynkę tak, by praktycznie stykała się z chłopakiem, zajął się ustawianiem dalszej pozycji. Skończyło się na tym, że Louis ostrożnie obejmował dziewczynę w pasie, gdy ta trzymała prawą dłoń, która była dalej od obiektywu, na przedramieniu szatyna, natomiast lewa dłoń, która była bliżej obiektywu, została ułożona na bicepsie chłopaka. Obydwoje wpatrywali się sobie w oczy z delikatnymi uśmiechami, gdy zachwycony Will pstrykał klatka po klatce zachwycając się "swoim dziełem". Gdy wykorzystał pierwszą dziesiątkę z dostępnych zdjęć, pozwolił obydwojgu by sami się ustawili.
Zadowolona nastolatka szybko odsunęła się od chłopaka, czekając aż on ustawi się odpowiednio, a przy okazji mogła dostrzec jak dobrze leży na nim dopasowany garnitur ze zwężanymi spodniami i srebrnym krawatem, idealnie kontrastującym z detalami czarnej marynarki, które były w tym samym kolorze. Chłopak wzruszył ramionami nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, na co szatynka przewróciła oczami. Zaśmiał się cicho, wciskając ręce do kieszonek spodni.
 - Ellie, jak zrobisz coś seksownego, to będę twoim wielbicielem – zaśmiał się Willa,  a dziewczyna mu zawtórowała.
 - Ej, czekaj! Myślałam, że już nim jesteś – powiedziała, po czym wydęła dolną wargę.
 - Oczywiście, ale będę jeszcze większym, gdy coś teraz wymyślić. Daję ci wolną rękę!
Uśmiechnęła się cwaniacko, podchodząc do Louisa, stojącego na wprost obiektywu. Bez wahania podeszła najbliżej boku chłopaka, jak tylko mogła, kładąc jedną dłoń w dole jego pleców, przez co usłyszała jak szatyn ze świstem wciąga powietrze. Tylko uśmiechnęła się na ten efekt, a drugą dłonią złapała srebrny krawat, po czym owinęła go wokół nadgarstka i pociągnęła lekko za materiał, budząc niemałe zdziwienie w starym znajomym. Tomlisnon wyciągnął jedną dłoń z kieszeni, a następnie ułożył ją w dole pleców szatynki, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Obydwoje mieli nieco pociemniałe tęczówki, jednak nie patrzyli na siebie. Zwrócili twarze w stronę aparatu i fotografa, stojącego za urządzeniem z szeroko otwartymi ustami.
 - Tak! Zostańcie! To jest fenomenalne! – mówił podekscytowany, robiąc masę zdjęć.
O dziwo, ani Melanie, ani Louis nie czuli się niekomfortowo stojąc przed obiektywem w tak odważnej pozycji. Dziewczyna zmysłowo wpatrywała się w aparat, a chłopak miał na ustach cwany uśmiech, który był pomysłem Willa.
Gdy sesja w końcu dobiegła końca dochodziła północ i wszyscy, już przebrani w swoje rzeczy, próbowali dobudzić śpiącego Mulata, cały czas przy okazji z niego żartując, niesamowitą atmosferę zniszczył telefon szatynki. Dziewczyna z uśmiechem odebrała połączenie, jednak jej uśmiech szybko znikł.
 - Mo... za ile będziecie? – usłyszała drżący głos nastolatka w słuchawce.
 - Vi, niedługo powinnyśmy być. Coś się stało?
 - Nie. Znaczy tak, ale...
 - Uspokój się i powiedz, co się dzieje.
 - Nathan jeszcze nie wrócił i mam wrażenie, że ktoś obserwuje mieszkanie. Kilka razy ktoś pukał, jakiś gruby facet...
 - Otworzyłeś mu?!
 - Nie, oczywiście, że nie. Patrzyłem przez wizje – odparł, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą.
 - Idź do swojego pokoju i się stamtąd nie ruszaj. Swoją drogą... gdzie, do cholery, wyszedł Rock?
 - Nie wiem. Jak wstałem to była tylko kartka, że musiał coś załatwić. Miał wrócić przed szesnastą, ale jeszcze go nie ma.
 - Victor, idź do pokoju. Wrócimy za jakieś pięć minut – powiedziała pewnie, rozłączając połączenie i zauważyła, że ma nową wiadomość.
Szybko ją otworzyła, po czym nerwowo zagryzła dolną wargę.

Od: Nieznany.
Spodziewałem się po Tobie wszystkiego, kochanie, ale żeby zostawić dziecko samo w domu. Myślisz, że przyda mu się towarzystwo? :)

Przeklęła pod nosem głupotę swojego przyjaciela, który zostawił piętnastolatka samego w domu, po czym z powrotem podbiegła do grupy, która nadal siłowała się ze snem Zayna.
 - Emily! Jedziemy! Już! – wrzasnęła, chwytając kluczyki, które blondynka wcześniej położyła na stoliku i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia.
 - Coś się stało? – zapytał zdziwiony Louis, przez co został zmierzony groźnym spojrzeniem.
 - Nic, co byłoby twoim interesem – odparła chłodno, wychodząc z sali.
Emily szybko pożegnała wszystkich i wybiegła z sali, doganiając przyjaciółkę. O nic nie pytała. Wiedziała, że na razie nie jest na to czas. Poza tym zdenerwowanie Melanie samo informowało o tym, że stało się coś poważniejszego, a blondynka nie była pewna, czy chce wiedzieć o kolejnym morderstwie.
 - Rock zniknął, a ktoś obserwuje dom – wyjaśniła szatynka, gdy obie wsiadły do auta.
 - Och...
 - Wiem, o czym pomyślałaś – zaśmiała się, chociaż nadal można było wyczuć, że jest lekko zirytowana. – Nie musisz tego mówić.
Starsza dziewczyna skinęła jedynie głową, po czym patrzyła jak jej przyjaciółka z zadziwiającą prędkością pokonuje trasę. Kilka minut później zaparkowała z piskiem opon w otwartym wcześniej garażu i rzuciła Emily klucze, by weszła do mieszkania i sprawdziła, czy z młodszym przyjacielem wszystko w porządku. Natomiast Carter wyjęła spod samochodowego siedzenia podręczny pistolet i rozejrzała się wędrując po całym podwórku. Westchnęła zirytowana, gdy nic nie znalazła, po czym odłożyła pistolet na miejsce i weszła do mieszkania. Zdjęła w przedpokoju swoje buty i weszła wgłąb mieszkania. Chwilę później usłyszała kroki na schodach i zauważyła płaczącego chłopca. Rozłożyła ręce, wiedząc, że nastolatek zaraz się do niej przytuli. Faktycznie, tak się stało. Kołysała się powoli, uspokajając piętnastolatka.
 - Jak myślicie? Gdzie on jest? – zapytał, cały czas szlochając, gdy całą trójką siedzieli na kanapie w salonie.
 - Na pewno spotkał jakichś znajomych i po prostu się z nimi zasiedział – powiedziała uspokajająco Emily.
 - Nie martw się. Jutro pewnie wróci i wszystko ci wytłumaczy. Powinieneś iść spać, Vi – dodała szatynka.
 - Nie chcę spać – odparł, a po chwili ziewnął przeciągle, na co wszyscy się zaśmiali.
Melanie chcąc rozluźnić atmosferę, włączyła telewizor. Akurat leciał jakiś film przygodowy. Wszyscy zajęli się oglądaniem, jednak zmęczenie było silniejsze i kilkanaście minut później, wszyscy zasnęli.
Głośny i irytujący dźwięk dzwonka do drzwi rozległ się po mieszkaniu, wybudzając Carter ze snu. Jęknęła głośno, jednak szybko zatkała sobie dłonią usta, gdy zauważyła, że jej przyjaciele śpią. Uśmiechnęła się lekko na ten widok i szybko przykryła ich kocem. Gdy kończyła wykonywanie tej czynności dzwonek dał o sobie znać po raz kolejny. Dziewczyna przewróciła oczami i podbiegła do drzwi.
 - Co ty tu, do cholery, robisz? – zapytała zdziwiona, widząc przed sobą uśmiechniętego chłopaka.
_______________________________

Jakiś taki krótki wyszedł, dlatego będą dwie części! :)
Od razu przepraszam za opóźnienie, ale wydaje mi się, że niektórzy po prostu przesadzają. Jestem w liceum, ludzie! Nie mam nawet czasu by porządnie się wyspać, a niektórzy obrażają się o to, że rozdział jest o dzień spóźniony. Przepraszam, że nie jestem maszyną i nie potrafię w pięć minut napisać rozdziału. Mam nadzieję, że przemyślicie poganianie mnie następnym razem, bo to naprawdę nic wam nie da. A wczoraj? Wczoraj miałam gorszy dzień. Serio. Przez prawie pięć godzin napisałam zaledwie kilkanaście zdań. Jestem tylko człowiekiem i takie dni też mi się zdarzają.
To by było tyle ode mnie. Chyba. Data kolejnego zaraz zostanie dodana.

Informacje o rozdziałach będą pojawiały się na moim twitterze z hashtagiem #FFPeril, więc możecie tam zaglądać. Sami również możecie coś pisać do mnie z tym hashtagiem. Jak sobie chcecie. Mój TT razem z innym kontaktem znajduje się na górze, pod stronami.
Nie gryzę, więc jeżeli ktoś ma ochotę - może do mnie napisać. :)

Przy okazji zapraszam do obejrzenia:

To nowe opowiadanie, które piszę z cudowną Anią Styles, która swoją drogą, czyta tego bloga. Hejka, Anczii! <3

12 komentarzy:

  1. Pierwsza <3 rozdział jak zawsze świetny, czekam na następny :D
    ~ Alice [tak ta Alicja która ciągle ci pisze na ask'u] :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, kocham i jeszcze raz piekne. Kocham wszystkie rozdzialy i ten juz trafia do moich ulubionych rozdzialow i dziewczyno wyszlo ci to bardzo fajnie i jest mega dlugie! :D Uuu naszego bloga zapodalas Kinczia :33

    i-hate-world-i-hate-him.blogspot.com
    Tragediasprzedlatpowraca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kikaaaaa.
    no jooł. a mi to już nie powie cześć... -,- fooooch. ale z Ciebie leniwa piczka, masz literówki, mała. xd i powtórzenie [wiesz, że ich nie lubię i się ich bije, dlt mówię]. A wiesz, że cie kocham za Nathana, co? jeeej, moje ulubione imię *,*
    ogólnie rozdział jest cuudny. no, ale z tego Lou to ciota. jest taki słaby, serio taka 'dupa wołowa' hahahaha
    właśnie, nie męczyć mi Kiki, bo serio, kupa nauki, a wiecie z niej taka maruuuuda, ze o jeeeezu.
    hihihi ;3
    Pisz dalej, pisz.
    no, ja też piszę.

    http://hater-fanfiction.blogspot.com [soorry stara, reklama musi być].
    UCZ SIĘ MATEMATYKI, ZBOCZUCHU. ;3
    PIIIIS, JOŁ,

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział naprawdę super:) potrafisz budować napięcie i wymyślać ciekawe postaci - jestem pod wrażeniem:)
    A co do ,,poganiaczy" - radzę ich olać. Opowiadanie jest twoim hobby, a nie pracą. Nie masz płacone od rozdziału, robisz to, bo to kochasz (przynajmniej taką mam nadzieję:), najlepiej w ogóle nie komentować takich zachowań i robić swoje.
    Pozdrawiam serdecznie.
    P.S. http://poslancysmierci.blog.pl/ - zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny!!!!!! Czekam z niecierpliwością na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba już nie muszę pisać że super opowiadanie ale napisze :D SUPER OPOWIADANIE ;) pisz dalej bo masz talent :* I zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
    http://zawsze-tam-gdzie-ty-opowiesc-o-1d.blogspot.com/?m=1
    Proszę o komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty ;) i nie przejmuj się nawet jakby miał opóźnienie o miesiąc to i tak bym czekała i dalej czytała twoje opowiadanie bo jest mega ;DD

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe.
    Masz niesamowity talent. Pisz sobie ile chcesz, przecież to nie twój obowiązek. A rozdział jest zajebisty, z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie idealne <3 Po prostu nie można się do niczego przyczepić... Wszystko jest idealnie dopracowane <3
    Po prostu CUDO :* Czekam na kolejnyy <3
    -
    http://you-and-i-fanfiction.blogspot.com/
    -
    Pozdrawiam! Xx
    / Haz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdzie ja byłam gdy Bóg rozdawał talenty ?
    Przecież to jest takie cudowne *.*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, za Twój komentarz, K. <3

KOCHANE PERILANATORS!