25.05.1999; Sobota
Leeds; Plac zabaw
Trzynasta czterdzieści.
Leeds; Plac zabaw
Trzynasta czterdzieści.
Sześcioletnia dziewczynka siedziała na drewnianej huśtawce,
rozglądając się dookoła. Żadne z dzieci, które bawiły się wokół, nie zwracało
na nią uwagi. Tak, jakby wcale nie istniała. Szatynka była odtrącona, przez co w jej
oczach zabłyszczały łzy. Bała się. Chciała, żeby jej mama już wróciła, ale
wiedziała, że będzie musiała długo na nią czekać. Kobieta ciężko pracowała,
żeby utrzymać siebie i swoją córkę. Szukała każdej możliwej pracy, by tylko
mała Melanie nie była głodna. Jednak przez to, dziewczynka musiała
przebywać sama. Chwilami czuła, że rodzicielka jej nie kocha, ponieważ cały
czas zostawia ją samą. Katherine nie miała pojęcia o tym, że jej córka czuje
się tak potwornie. Robiła wszystko, by dziewczynka czuła się jak najlepiej.
Tego dnia Melanie przeżyła najgorsze, co mogła sobie wyobrazić. Gdy siedząc na
placu zabaw, zobaczyła swoją rodzicielkę, była zaskoczona. Kobieta powinna
wrócić o wiele później. Wytężyła wzrok, by upewnić się, że ku wejściu do klatki
schodowej rzeczywiście zmierza jej mama, ale to właśnie wtedy ujrzała jak
Katherine ociera łzy. Dziewczynka nie zwracając uwagi na nic podniosła się z
huśtawki i biegła przed siebie, by mocno wtulić się w swoją rodzicielkę, dodając
jej tym samym otuchy.
— Mamusiu! — krzyknęła, gdy wybiegła już
poza granice placu. Kobieta odwróciła się w kierunku dziewczynki i na jej twarzy od razu pojawił
się ogromny uśmiech, który szybko zniknął, gdy zobaczyła pędzący przez ulicę samochód.
— Melanie, stój! — wrzasnęła szybko, ale
dziewczynka nie zareagowała.
Katherine widząc, że samochód nie zdąży zahamować wybiegła naprzeciw córki i w
ostatniej chwili odepchnęła ją na tyle, by uniknęła zderzenia z autem. Niestety
sama nie zdążyła uciec. Czarny samochód uderzył w starszą brunetkę z ogromną
prędkością, sprawiając, że ta przeleciała przez jego maskę, po czym upadła
bezwiednie tuż za nim. W tle było słychać tylko głośny pisk małej szatynki, po
którym nastąpił pisk opon auta, oznaczający, że kierowca uciekł z miejsca
zdarzenia. Sąsiadki siedzące z dziećmi na placu zabaw szybko zadzwoniły po karetkę, w czasie,
gdy Melanie powoli podchodziła do swojej rodzicielki.
— Mamusiu? — szepnęła dziewczynka,
klęcząc przy zakrwawionej brunetce. — Mamusiu, wstań — prosiła.
Oczywiście jej słowa nic nie zdziałały. Z oczy szatynki popłynęły pierwsze łzy,
po których nadeszła kolej na następne. Była przerażona, strach, który czuła był wręcz
namacalny. Cichy szloch wydobył się z gardła Melanie, gdy karetka zahamowała
tuż przy niej. Jeden z lekarzy próbował ją odsunąć, ale szybko się wyrwała.
Pozostali zaczęli reanimować starszą brunetkę, jednak to było na nic. Kobieta
już nie żyła.
25.05.2000; Niedziela
Doncaster; Mieszkanie Carterów
Późne popołudnie.
Doncaster; Mieszkanie Carterów
Późne popołudnie.
Wysoka, elegancko ubrana kobieta o ognistych włosach
wysiadła ze srebrnego auta kierując się do jego tylnych drzwi. Po chwili
otworzyła je i pomogła wysiąść szatynce, która mocno zaciskała piąstkę na
brązowym, pluszowym misiu. Victoria uśmiechnęła się pokrzepiająco do
dziewczynki, po czym podała jej rękę i razem skierowały się do drzwi ogromnego
mieszkania.
Chwilę później obie znajdowały się w środku i zostały powitane przez wysoką
blondynkę, obok której stał trochę wyższy od niej szatyn. Po wymieniu uścisku
dłoni ze starszą kobietą i krótkich zwrotach grzecznościowych, cała czwórka
skierowała się do przestronnego salonu. Siedmiolatka usiadła bardzo blisko kobiety, z którą przyszła i obiema rączkami
objęła swojego misia, po czym bez żadnych słów wsłuchiwała się w rozmowę
dorosłych.
— Panie Carter — zaczęła Victoria. —
Dlaczego nagle chce pan, aby pańska córka z panem zamieszkała?
— Jak to, dlaczego? Przecież to moja
córka — odparł jakby to było oczywiste.
— Więc dlaczego ją pan zostawił, panie
Carter?
— To nie tak, jak pani myśli. Katherine
zabraniała mi kontaktu z córką — wyjaśnił, a szatynka słysząc imię swojej
matki, ze świstem wciągnęła powietrze, by powstrzymać gromadzące się łzy. —
Starałem się jakoś z nią kontaktować, ale zawsze, gdy je znalazłem, to
Katherine się przeprowadzała. Po jakimś czasie zrezygnowałem, ale teraz
naprawdę chcę by moja córka została ze mną.
— Dobrze. Za chwilę uzupełnimy wszystkie
papiery, ale musi pan wiedzieć, że będziemy obserwować, czy Melanie dobrze się
u państwa czuje.
Thomas Carter pierwszy raz od bardzo dawna poczuł ogromną euforię, która
nasilała się z każdym podpisem. Wreszcie będzie mógł mieć swoją córeczkę tuż
obok. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że dziewczynka nie jest prostym
przypadkiem.
25.10.2000; Środa
Doncaster; Mieszkanie Carterów
Godziny wieczorne.
Doncaster; Mieszkanie Carterów
Godziny wieczorne.
Dziewczynka siedziała w swoim pokoju i mocno wtulała się w
ukochanego misia, który był już trochę zniszczony. Z jej oczu płynęły łzy. Była
smutna, bardzo smutna. Bała się, że już nigdy nie zazna szczęścia. Nie poczuje,
że jest komuś potrzebna. Usłyszała pukanie do drzwi, przez co schowała twarz w
brzuszku misia by stłumić cichy szloch. Po chwili poczuła jak łóżko ugina się
tuż obok niej, co oznaczało, że ktoś zajął tam miejsce. Poczuła dużą dłoń na
ramieniu, która przyciągnęła ją na kolana przybyłej osoby. Delikatnie odsunęła
się od misia i spojrzała w smutne oczy starszego szatyna.
— Nie płacz, maleńka — szepnął i
przytulił dziewczynkę do siebie. — Chcę ci pomóc, skarbie. Pozwól mi na to.
Jesteś tu już tak długo, a nigdy się do mnie nie odezwałaś. Wiem, że od zawsze
powinienem być przy tobie, ale nie mogłem. Kocham cię. Mimo wszystko. Chcę
tylko sprawić byś się uśmiechnęła, chcę żebyś była szczęśliwa, słonko.
— Naprawdę? — wyszeptała szatynka
odsuwając się od mężczyzny tak, by spojrzeć w jego oczy.
— Oczywiście, skarbie — odparł
zaskoczony tym, że dziewczynka się odezwała. — Chcę dla ciebie jak najlepiej —
dokończył, a szatynka mocno się w niego wtuliła.
Wreszcie poczuła, że jest jednak dla kogoś ważna.
25.05.2003; Środa
Doncaster; Okolice parku
Dwunasta pięćdziesiąt.
Doncaster; Okolice parku
Dwunasta pięćdziesiąt.
Uśmiechnięta dziewczynka szła między Thomasem, a Susanne,
cały czas z nimi rozmawiając. Dziesięciolatka bardzo zżyła się ze swoim ojcem i
jego partnerką, do której zwracała się po imieniu. Na szczęście Susanne nie miała
nic przeciwko temu, ponieważ rozumiała, że matka Melanie była dla szatynki
najważniejszą osobą w życiu i tego nic nie zmieni. Cała trójka spacerowała po
ulicach miasta w cudownych humorach. Melanie mogła wreszcie przyznać, że jest
szczęśliwa. Mimo iż nie miała zbyt wielu koleżanek w szkole, do której
uczęszczała, to nie przejmowała się tym. Czasami było jej smutno, że klasa jej
nie toleruje, ale szybko przypominała sobie jakieś dobre chwile z jej życia, by
wyprzeć zatruwające jej umysł myśli. Gdy całą trójką weszli do parku, dziewczynka
od razu zauważyła siedzącego na ławce szatyna, który miał podciągnięte pod
brodę kolana i patrzył w przestrzeń przed sobą, a w jego oczach błyszczały łzy.
— Zaraz wrócę — powiedziała Melanie,
przerywając przemowę ojca i zanim jej opiekunowie zdążyli się odezwać, ona
biegła już w nieznaną im stronę.
Dziesięciolatka podbiegła do ławki, którą zajmował chłopiec i usiadła obok niego,
po czym nie zwracając uwagi na jego zdziwione spojrzenie, przyciągnęła go do
siebie i mocno przytuliła. Szatyn na początku był zaskoczony jej reakcją, ale
po chwili wtulił się w nią i pojedyncza łza spłynęła po jego
policzku.
— Cii – szepnęła dziewczynka. — Dlaczego
płaczesz?
— Bo nikt mnie nie lubi — wychlipał w
odpowiedzi.
— Nie przejmuj się. Nie można być
smutnym — mówiła, po czym powoli odsunęła od siebie chłopaka. Cały czas
trzymała jego ramiona i patrzyła mu prosto w oczy. — Świat jest piękny, więc
trzeba się uśmiechać.
— Mówisz tak, bo ciebie na pewno wszyscy
lubią — odparł, wydymając dolną wargę.
— Nie. Nikt mnie nie lubi – wyszeptała
dziewczynka. — Ale wiem, że kiedyś znajdę przyjaciół.
— A ja mogę być twoim przyjacielem? —
zapytał nieśmiało, na co na twarzy szatynki pojawił się ogromny uśmiech.
— Chcesz być moim przyjacielem?
— Tak.
— Takim na zawsze?
— Na zawsze — powiedział pewnie, a na
jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
— Obiecujesz?
— Obiecuję. — Podniósł prawą dłoń i zrobił z niej piąstkę, zostawiając jedynie mały palec, by podeprzeć swoje słowo szczególnym gestem. Po chwili dziewczynka zrobiła to, co on i spojrzeli na siebie z wesołymi uśmiechami. — Jestem Louis.
— A ja Melanie — odparła, po
czym mocno wtuliła się w starszego chłopczyka.
Przyjaźń na zawsze, a do tego złożona obietnica. W dzieciństwie wszystko wydawało się takie łatwe…
25.03.2011; Piątek
Doncaster; Hall Cross Academy
Czternasta dziesięć.
Doncaster; Hall Cross Academy
Czternasta dziesięć.
Chłodne powietrze uderzyło w wysoką siedemnastolatkę, gdy
opuszczała teren szkoły. Mimo iż nie było najcieplej, to słońce rozświetlało
całe miasto. Dziewczyna szybko założyła na nos okulary przeciwsłoneczne, by
nikt nie zobaczył jej oczu. Wiedziała, że to właśnie z nich można wyczytać
wszystkie emocje, a tego nie chciała. Nie chciała, żeby ktokolwiek widział, co
czuje.
Obiecywał dzwonić – kłamał = winny.
Obiecywał być – kłamał = winny.
Obiecywał przyjaźń – kłamał = winny.
Miał być wsparciem – nie był = winny.
Zranił ją = winny.
Samotna łza spłynęła po policzku szatynki, ale szybko zniknęła. Nastolatka poprawiła swój plecak i ruszyła w stronę parku. Nigdy nie wracała do
domu od razu po szkole, więc jej tata wiedział, że nie zjawi się zbyt szybko.
Melanie szybkim krokiem ruszyła do odpowiedniej części parku, gdzie były
najgęstsze krzaki, aż w końcu znalazła się przy wysokiej, zielonej bramie.
Rozejrzała się, by mieć pewność, że nikt nie widzi jej poczynań, po czym
wspięła się i przeskoczyła na drugą stronę. Znalazła się na pięknej polanie,
gdzie stało najstarsze drzewo w całym parku, a do tego najwyższe, jakie
ktokolwiek, kiedykolwiek mógł zobaczyć. Dziewczyna uśmiechnęła się na myśl, że
wreszcie jest sama. Pragnęła o tym od samego rana, jednak obiecała ojcu, że tym razem zostanie na wszystkich lekcjach. Spokój to coś o czym wręcz marzyła, a ukryte drzewo było jej ulubionym miejscem,
by go osiągnąć. Zwinnie wspięła się na dość wysoką gałąź, na której usiadła, po
czym odpaliła jednego papierosa i zaciągając się, dała ponieść się swoim
myślom, w których od razu pojawił się szatyn. To zamknięty rozdział, nie myśl o nim! Skarciła siebie i ponownie
zaciągnęła się papierosem.
— Jesteś całkiem zwinna — usłyszała za
sobą, przez co od razu zeskoczyła z gałęzi i odwróciła się do mężczyzny, który
wypowiedział słowa skierowane do niej. — Spokojnie. Nic ci nie zrobię —
powiedział, na co szatynka prychnęła, wywracając oczami.
— Czego chcesz?
— Przybywam z propozycją.
— Propozycją? — Przekrzywiła głowę, przypatrując się rozmówcy.
— Dokładnie tak — uśmiechnął się
zadziornie. — Widzę, że cierpisz.
— Co ci do tego?
— W sumie to nic, ale wiem jak ci pomóc.
— Jasne — burknęła, po czym ponownie
przewróciła oczami.
— Dołącz do nas.
— Nas? A może tak jaśniej? Wróżką to ja
nie jestem.
— Skoro ty cierpisz, to, dlaczego inni
mają być szczęśliwi? — zapytał pewnie brunet, na co siedemnastolatka wzruszyła
ramionami. — Dołącz do nas. SCARE jest stworzone dla ciebie.
— SCARE?
— SCARE?
— Jesteśmy grupą, która w dość
specyficzny sposób załatwia swoje rachunki.
— Chyba zrozumiałam.
— Więc jak?
— Załóżmy, że się zgodzę. Co dostanę w
zamian?
— Pięć tysięcy za każdą osobę i karierę
modelki.
— Biorę pięć tysięcy, a karierę sobie
daruję.
— Nie możesz. Jeżeli się zgodzisz, to
musisz podjąć obydwie opcję, żeby nagły przypływ gotówki nie był podejrzany.
— Sześć tysięcy i przyjmuję obie opcje.
— Zgoda — odezwał się mężczyzna
wyciągając rękę, którą dziewczyna uścisnęła.
Od autorki: Jestem z prologiem.
Macie najważniejsze wydarzenia z życia Melanie.
Mam nadzieję, że was zainteresowałam. :)
Co do rozdziałów. Będę się starała dodawać je, co tydzień (sobota), jednak nie zawsze może mi się to udać, więc proszę o cierpliwości. Nowa szkoła = dwa razy więcej nauki.
Czekam na wasze opinie. ;3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uuuuuuuuuuuuuu... Ciekawe ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytać ;)
Czekam na pierwszy rozdział!
chciałam do cb właśnie napisać xoxo ^^ co do prologu - super ; ]
UsuńZdecydowanie mnie zainteresowałaś!
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie. :D Aż nie mogę napisać żadnego sensownego komentarza.. Jednak brak szkoły nie zawsze służy na plus.
No ale przy następnym rozdziale napiszę już coś sensowniejszego niż to. Obiecuję!
Prolog jest bardzo intrygujący i na serio nie mogę się doczekać co to będzie dalej. Zwłaszcza, że uwielbiasz mnie zadziwiać.
http://theway-i-feel.blogspot.com/
Dziewczyno masz talent i tyle mogę ci powiedzieć. Weszłam na tego bloga przez przypadek i wcale nie żałuje. twój blog mówi o życiu dziewczyny która straciła matkę, a jej ojciec ją kocha, a ona ma to w dupie za przeproszeniem jakby to ująć. Twój blog jest genialny! . ♥ Czekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział i przede wszystkim wpisuje się do obserwatorów i polecam bloga. Bo warto przeczytać. Wciąga jak.. no nie wiem. Nie ma takiego określenia. Piszesz wprost genialnie i wiem, że się powtarzam, ale co tam. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńhttp://koniec-jest-wyznaczony.blogspot.com/
http://koniec-nadszedl.blogspot.com/
http://life-never-is-perfect.blogspot.com/
Boski
OdpowiedzUsuńelooooooo.
OdpowiedzUsuńwięc tak, ja boska, wschodząca gwiazda na twoi asku'u, Justyna K. w końcu przeczytałam twój prolog.
jest tak fajnie napisany, tak samo niesamowity jak moja (skromna!) osoba. nie, nie przechwalam się, ani troszkę.
a teraz szczerze, naprawdę ciekawie wszystko opisane, niezły pomysł z tym podziałem na najważniejsze wydarzenia.
w sumie w tej chwili przypomniał mi się koniec serii Grey'a. pamiętasz? jego wspomnienia.
jakoś mi się tak skojarzyło.
+ szablon jest taki cuuudny *,*
tajemniczy.
i ten tekst, to mnie urzekło.
Nie to, żeby coś, ale ja czekam na rozdziały,
Pozdrawiam,
Tak bardzo cudowna i skromna wampirzyca, której zepsuł się mechanizm ( wiesz o co chodzi, nie?) i wystraszona przez Radę Starszych. xx
Kinga !!!! ;D
OdpowiedzUsuńTo jest boskie ! ;D Ja Cię normalnie kocham ! ;D
Kurcze no masz taki talent, że ci na maxa zazdroszczę ! ;D
Prolog jest po porstu genialny, niesamowity, nieziemski ! ;D No mogłabym tak wymieniać i wymieniać xd ;D
Teraz chyba nie usiedzę na miejscu i nie doczekam się kolejnego rozdziału xd ;)
Oby do następengo dotrwać ;*
♥♥♥
http://justgivemeafreelove.blogspot.com/
O Jezusie, ale świetne O.o
OdpowiedzUsuńBlagam cię, ja już chcę nexta!!!!
Kocham Louis'a♥
http://love-and-sing.blogspot.com/
Super!!!!!! Nie mogę się już doczekać kolejnej części <3<3<3
OdpowiedzUsuńBoski!!:-*
OdpowiedzUsuńO matko :000000
OdpowiedzUsuńnaj naj naj naj naj naj naj naj lepszy prolog ever <3
Anana
Dopiero teraz znalazłam to opowiadanie i powiem krótko Jeden z lepszych prologów jaki czytałam :) xo
OdpowiedzUsuńJezu dopiero dziś znalazłam tego bloga :) prolog jest powalający (oczywiście w dobrym znaczeniu) ide czytac dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Carrie x
O matko!:o dziekuje Ci za tego bloga!:* jest cudowny *.* /Klaudia (z gg):*
OdpowiedzUsuń